Teoretycznie pochodzący z Ełku P. był drugim człowiekiem w związku, ale nie brak głosów, że kierował wszystkim z tylnego siedzenia jako szara eminencja siatkarskiej centrali, w której przepracował blisko dwie dekady.
Sumy korzyści majątkowych ustalone przez prokuraturę nie pozostawiają wątpliwości: Artur P. miał otrzymać 580 tys. złotych, a prezes PZPS Mirosław P. "tylko" 400 tys.
Afera w PZPS. Mirosław P. w areszcie. Kto za niego? [WIDEO]
W tym kontekście innego znaczenia nabiera nazwa oficjalnej funkcji Artura P. w PZPS: "pierwszy wiceprezes zarządu ds. działalności komercyjnej"...
Artur P. najpierw współpracował z poprzednim prezesem PZPS (do 2004 r.) Januszem Biesiadą, a potem zmienił front.
- Bardzo nieładnie obszedł się ze swoim byłym szefem. Zorganizował przeciwko niemu medialną kampanię, łącznie z opłacaniem przychylnych nowym władzom dziennikarzy - twierdzi nasz informator, były pracownik PZPS.
Dlaczego jednak to Artur P. miał obecnie dostać większą łapówkę od przedsiębiorcy z Chorzowa? - Obaj prezesi polubili blichtr, luksus i pieniądze - uważa rozmówca "SE". - Mirosław P. był tym złotoustym, a Artur P. schowanym w cieniu człowiekiem od załatwiania trudnych spraw. Był w tym dobry, bo miał rozległe kontakty w terenie. Jednocześnie bywał bezwzględny w wycinaniu nielojalnych jego zdaniem współpracowników.
Na pytanie, czy faktycznie trzyma władzę przy każdym kolejnym prezesie, w wywiadzie dla sport.pl P. powiedział niedawno: - Czy ja wiem... Może dlatego, że mam najdłuższy staż w zarządzie. W przyszłym roku minie 20 lat pracy w związku. Ja tu jestem od pracy.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail