Do tej pory w mistrzostwach świata Polki grały zgodnie z oczekiwaniami – to znaczy pokonywały rywalki sklasyfikowane niżej w rankingu światowym, a przegrywały z tymi drużynami, które plasują się wyżej. Aż do środy 5 października, kiedy to na drodze stanęły im Amerykanki – murowane faworytki. Jednak znakomita – choć nie od początku – gra Polek sprawiła, że przeciwniczki zostały zupełnie zdezorientowane. Siatkarki USA zaczęły do wysokiego prowadzenia w secie numer jeden, ale potem nastąpiło odrabianie strat w kapitalnym stylu. Potem już był koncert i fenomenalna postawa naszych zawodniczek w systemie blok-obrona. Amerykanki z przestrachem patrzyły na każdy atak, jaki musiały wykonać, bo nadziewały się na ścianę.
– To było spełnienie jednego z marzeń, zagrałyśmy genialne spotkanie – przyznała Zuzanna Górecka w TVP Sport. – Po takim spotkaniu jesteśmy w stanie wygrać z każdym. Jesteśmy prawdziwym zespołem. Powiedziałyśmy sobie, że wszystko jest w naszych rękach i nie ma rzeczy niemożliwych. Jestem szczęśliwa i dumna z tego zespołu.
– Nie chcemy wybiegać w przyszłość, nie rozmawialiśmy o tym, na co mamy szanse ani wtedy kiedy szło dobrze, ani w gorszych momentach – mówił trener Stefano Lavarini w TVP Sport. – Nie liczymy, nie kalkulujemy, skupiamy się na najbliższym meczu. Jest jednak teraz jasne, że pojawiło się więcej opcji w kontekście ćwierćfinału, pod tym względem, że znowu mamy wiele w naszych rękach – przyznał włoski szkoleniowiec.
Magda Stysiak robi to doskonale od dzieciństwa. Przydaje się na mundialu
Co dalej? Polki wskoczyły na czwarte miejsce w tabeli grupy F – czyli ostatnie premiowane awansem do ćwierćfinału. – Te trzy punkty ważą bardzo dużo, furtka się otworzyła – stwierdziła w telewizyjnej wypowiedzi Joanna Wołosz, rozgrywająca reprezentacji Polski. Oby! W piątek 7.10 gramy z Kanadą, a w sobotę 8.10 z Niemcami. Te mecze, w połączeniu z innymi rezultatami, dadzą odpowiedź na pytanie czy Polska trafi do czołowej ósemki MŚ.