– Ostatni raz zagrałem dłużej pewnie z miesiąc temu, ale fajnie, że udało się dobrze wypaść, cieszę się z z tego – przyznał Fornal, który pytany kilka dni temu przez „SE” o to, że jest dalekim rezerwowym w kadrze i jak się widzi w tej roli, przyznał, że czasem trzeba schować dumę do kieszeni. Na szansę w turnieju w Gdańsku czekał aż do samego finału, ale kiedy zmienił Wilfredo Leona, to od tego momentu radził sobie znakomicie i znacznie wspomógł zespół.
Tomasz Fornal tajemniczo o selekcji Grbicia w kadrze siatkarzy. „Miałem z trenerem pewną rozmowę”
– Trener ukrywał swojego największego asa – śmieje się Fornal po finale wygranym z USA 3:1, w którym wszedł w drugim secie i pozostał do końca gry. Zdobył 8 pkt, skończył 7 z 14 ataków, przytrzymał przyjęcie. Robił to, z czego jest znany z ligi, a nie miał okazji zademonstrować, bo Nikola Grbić ma olbrzymi wybór w gronie przyjmujących i Fornal nie przebijał się do tej pory na dłużej na parkiet.
Nie mamy się o co martwić na lata
Tym większa jego radość po udanym meczu i wygranym przez reprezentację Polski turnieju. – Wszyscy ciągle powtarzają, że mamy szeroką ławkę i widać to było w tych zawodach – mówi Fornal. – Aleksander Śliwka grał koncertowo, Łukasz Kaczmarek fenomenalnie. Jak ktokolwiek ma problemy na parkiecie, to za chwilę wchodzi drugi, który potrafi grać tak samo albo i lepiej. Nie mamy się o co martwić przez najbliższe kilka lat.
Fornal przyznaje – choć ma już spore doświadczenie i wiele ważnych spotkań za sobą – że wcale nie był taki pewny siebie w momencie wejścia na boisko w finale z Amerykanami.
Boisko wydawało mi się takie malutkie
– Najśmieszniejsze jest to, że kiedy trenowaliśmy tutaj, to boisko wydawało się takie duże i przyjemne, a kiedy musiałem wejść do gry przy pełnej hali w finale Ligi Narodów, to zrobiło się nagle takie malutkie i ty się też wydajesz taki mały... Na pewno trzeba było kilku akcji, żeby wdrożyć się w ten rytm, ale koledzy pomogli. Zawsze staram się wnieść pozytywną energię, weszliśmy z Norbertem Huberem, staraliśmy się trochę pośmiać, trochę popatrzeć na drugą stronę na przeciwnika i to zaprocentowało. Byliśmy jednak wewnątrz cały czas skupieni, chociaż na zewnątrz były pozory wyluzowania.
Śliwka wychwalany pod niebiosa przez byłego kolegę z klubu. „Raporty statystyków są bezużyteczne”