- Obarczacie mnie trudnym zadaniem, bo choć zawodników kadry znam dobrze, to muszę wnioskować tylko na podstawie tego, co widziałem w telewizji i ich wypowiedzi. Nie owijając w bawełnę, na tle innych uczestników Final Six nasi wypadli bardzo marnie. Raul Lozano nawołuje do spokoju, twierdzi, że nic się nie stało, że jest OK. I nie ma podstaw by opinie tę podważać, bo trener jest najbliżej. Bardzo często się zdarza, że szykując szczyt formy na wielką imprezę, myśląc o igrzyskach, dużymi obciążeniami treningowymi wprowadza się zawodników w „dołek”.
Wydaje się, że tak również było z Amerykanami, którzy turniej zaczęli nędznie (0:3 z Serbią), z nami zagrali lepiej, a Brazylią wznieśli się na fantastyczny poziom. Być może u nich to odprężenie po wysiłku przyszło szybciej. U nas i u Rosjan, którzy też są w kiepskiej dyspozycji, jeszcze nie.
To, co mnie bardziej martwi, to wypowiedzi naszych siatkarzy. Są zdezorientowani, nie wiedzą, co się dzieje, dają oznaki niewiary w siebie. Przebudowanie morale zespołu to nie jest coś, czego można dokonać już, natychmiast. To musi potrwać.
Do igrzysk zostało 12 dni. Na szczęście, turniej olimpijski zaczynamy z drużynami, z którymi grając można zbudować „psychiczny kręgosłup”, z Niemcami i Egiptem. To jest czas na odzyskanie równowagi, która w Rio uległa zakłóceniu.