Poziom w Europie poszedł w dół
W 2002 i 2003 roku Mostostal Kędzierzyn pod wodzą Wspaniałego zainaugurował polskie starty w Final Four rozgrywek, które pod nazwą Liga Mistrzów figurują od sezonu 2000/2001. Wtedy trudno było jeszcze Polakom walczyć z potentatami, ale później, w drugiej dekadzie XXI w. tylko raz zdarzyło się, by ekipy znad Wisły nie było w czołowej czwórce LM. Dzisiaj jesteśmy dominatorem w klubowej siatkówce na Starym Kontynencie.
Historyczny wyczyn polskiej siatkówki klubowej. To się stało już piąty raz z rzędu!
To były zupełnie inne czasy, inny poziom siatkówki, inna konkurencja. Wiele nacji było wtedy mocnych, a dzisiaj, przy braku wykluczonych rosyjskich drużyn, silne są wyłącznie zespoły z Polski, Włoch czy Turcji. Liga niemiecka, francuska, belgijska, a nawet czeska czy bułgarska za moich czasów potrafiły wystawić konkurencyjne zespoły klubowe. Dzisiaj się nie liczą, rywalizacja w Europie zrobiła się kadłubowa – uważa Wspaniały.
Poziom najbardziej prestiżowego siatkarskiego pucharu ostatnio wyraźnie poszedł w dół – nie jeśli chodzi o siłę polskich klubów, lecz o rywali. Wspaniały wskazuje, czemu tak się stało.
Wilfredo Leon ma europejski puchar! Poprowadził swój klub po złoto po siedmiu latach
– Dawniej Liga Mistrzów faktycznie skupiała mistrzów krajowych, teraz jest o wiele więcej słabszych zespołów. Na niektóre obecne mecze grupowe przykro było patrzeć, a my wtedy już w grupie mieliśmy potentatów – przypomina i dodaje z troską: – Martwię się tym, że nasza dyscyplina w Europie nie przyciąga tłumów kibiców, oczywiście poza Polską, trochę też Włochami i już nie tak do końca Turcją, która żyje bardziej rywalizacją pań.
Na tym polega wartość dodana polskich klubów w pucharach
Wspaniały podkreśla:
Żeby było jasne: każdy sukces polskiego zespołu trzeba cenić. Mamy dwóch uczestników Final Four, zdobywamy inne puchary, jesteśmy w finałach. Co jeszcze ważne, w czołowych drużynach z Włoch czy Turcji, które dochodzą wysoko w pucharach, jest więcej obcokrajowców. U nas na szczęście w głównych rolach ciągle są Polacy. To jest naszą wartością dodaną.
Czy ktoś doskoczy do Zaksy, która trzy razy z rzędu zdobyła złoto LM? – Nie chcę wyjść na pesymistę, ale wątpię. Możemy na to długo poczekać. Myśmy przecież czekali 43 lata na powtórzenie zwycięstwa w najważniejszym pucharze siatkarskim, od 1978 i Płomienia Milowice, w którym zresztą miałem zaszczyt grać, do Zaksy w 2021 roku. To tylko podkreśla wyjątkowość tego, co zrobiono w Kędzierzynie. To już przeszło do historii.