Aleksandra Przybysz (z czerwoną wstążką) musi znaleźć sposób na podzielenie nagrody.
Kiedy poprzednim razem rozgrywano w Bielsku-Białej Puchar Polski ogłoszono, że najlepsza siatkarka zawodów, Ewa Kowalkowska, wróciła do rodzinnej Bydgoszczy wygranym "maluchem". To nieprawda, bo pani Ewa po pierwsze nie bardzo mieściła się do pojazdu, a po drugie, ponad 500-kilometrowa wyprawa rachitycznym autem nie należała do przyjemności.
Tym razem jednak sponsorzy ufundowali godną nagrodę dla najlepszej drużyny. Ale jak zadowolić całą ekipę gospodyń, która w finale pokonała 3:0 Gwardię Wrocław?
Samochód będzie dzielić Aleksandra Przybysz, kapitan zespołu.
- To ja mam kluczyki od pandy i niech mnie szukają - żartowała po meczu Ola. - Uff. Muszę odpocząć. To pierwszy puchar w mojej karierze, chociaż w finale grałam trzy razy. Puchar już mamy, na mistrza Polski czekamy. Tak śpiewają kibice w Bielsku, ale do tego jeszcze daleka droga - zakończyła.