Potrafi być twardy i bezwzględny. Gdy wymaga tego sytuacja, bez gadania wyrzuca ze zgrupowania nawet największe gwiazdy reprezentacji. Marco Bonitta (45 l.) ma jednak wielką słabość. Jego twarde serce topi się jak wosk, a na twarzy pojawia się uśmiech, gdy pojawia się... Filipek (1,5 roku).
Synek Katarzyny Gajgał (27 l.), która niespodziewanie znalazła się w kadrze siatkarek na igrzyska w Pekinie (wygryzła Eleonorę Dziękiewicz), to ulubieniec włoskiego selekcjonera. Bonitta sam ma trójkę dzieci i pewnie bardzo ciężko znosi rozłąkę z rodziną mieszkającą we Włoszech. Dlatego jak mało kto rozumie Katarzynę Gajgał (27 l.). Jak tylko ma chwilę wolnego czasu, bawi się z pociechą polskiej środkowej.
- Rzuć piłeczkę! - woła do malca Bonitta. - Daj buzi! Jaki mądry, wszystko rozumie - chwali Filipka i całuje go w rączkę.
Mocnym punktem synka siatkarki jest tzw. żółwik, którego chłopczyk przybija z każdym na powitanie. Czy to właśnie Filipek przekonał Bonittę, żeby wziął Gajgał na igrzyska?
- Nie mam pojęcia, czy miał z tym coś wspólnego - śmieje się siatkarka.
Dla Kasi powołanie na igrzyska było ogromnym zaskoczeniem.
- Do tej pory nie mogę w to uwierzyć - przyznaje. - Rywalizacja w kadrze była olbrzymia. Masza Liktoras, Agnieszka Bednarek, Lena i ja. Wydawało się, że Lena ma większe szanse.
Do Pekinu Filipka nie można zabrać.
- To będzie pierwsze tak długie rozstanie z synkiem - wzdycha Kasia. - Prawie miesiąc czasu. Jakoś trzeba to będzie przeżyć. Myślę o nim bez przerwy.