Nie jest to wiadomość oficjalna, a sam szkoleniowiec nawet nie wie do kiedy ma umowę. - Nigdy ich nie czytam – przyznał w Spodku. – Naprawdę nie mam pojęcia do kiedy on obowiązuje. Czy mam już inne oferty? Nie, nikt mnie nie chce – śmiał się Belg, który panował pożegnać publiczność w katowickiej hali przemówieniem, ale mu... nie pozwolono. Wynikało to pewnie z jakichś zobowiązań wobec europejskiej federacji. – Chciałem powiedzieć, że ten medal należy też do nich, oni pomogli nam go zdobyć.
– Czemu miałbym wcześniej myśleć o prowadzeniu jakiegokolwiek innego zespołu niż Polski czy innym zajęciu? Przecież nie ma lepszej roboty na świecie – przekonywał Heynen, który miał się spotkać z siatkarzami przed ceremonią dekoracji i być może oficjalnie się z nimi pożegnać. – Czy gdyby gracze mnie poprosili, bym został, to zrobiłbym to? Może... To jest jasne, że moje relacje z nimi były specjalne. Powiedzcie mi, który z zawodników odmawiał przyjazdu na zgrupowania przez ten czas? Nie było takiego. I z tego jestem najbardziej dumny. Każdy chciał grać w reprezentacji Polski, każdy świetnie się bawił. Mam świetne porozumienie z wieloma graczami, mimo że media często piszą inaczej, zdaje sobie z tego sprawę. A czym jest ten medal? Potwierdzeniem, że cały czas należymy do światowej czołówki – podkreślił Heynen.