- To trudniejszy mecz niż z Brazylią, bo gramy z ambitnymi gospodarzami i będziemy w kryzysie aklimatyzacyjnym - zapowiadał przed spotkaniem z Japonią środkowy biało-czerwonych Daniel Pliński (31 l.). Niestety, "Plina" wykrakał. Na starcie trafił nam się zimny prysznic.
Polski zespół był niemrawy, wolny, łatwo dawał się ogrywać na siatce. Sam Bartosz Kurek (21 l.), zdobywca 23 pkt, nie wystarczył, by przeciwstawić się rywalowi. Widać było brak rozgrywającego numer jeden, Pawła Zagumnego (32 l.).
- Nie możemy zwalać winy za porażkę na długą podróż, po prostu Japonia była od nas lepsza - ocenia libero reprezentacji Polski, Krzysztof Ignaczak (31 l.).
Japończycy przegrywali 1:2, wydawało się, że chwile słabości mieliśmy tylko w drugim secie. Ale gospodarze, raz za razem oszukujący polski blok szybkim i urozmaiconym rozegraniem, nie spasowali. Prowadzeni przez zdobywcę 24 punktów, dynamicznego leworęcznego atakującego Kumihiro Shimizu (23 l.), rozbili nasze szyki obronne. Przeważali w kolejnych dwóch setach i niespodziewanie wygrali.
- Shimizu przyprawił nas o ból głowy - nie ukrywa Ignaczak. - Nie mogliśmy dać sobie z nim rady. Faworytami turnieju są dla mnie Brazylia i Kuba, więc z Japonią należało wygrać. Szkoda, że nie wyszło - dodaje.
Dziś rano polskiego czasu (7.30, Eurosport 2) gramy z Kubą, którą w środę po tie-breaku pokonała Brazylia.