Jeden z Warszawy, drugi ze Śląska, ale potrafili się dogadać
Czachowski poznał Jana Furtoka w reprezentacji Polski. Obaj kadrowicze mogli się dobrze poznać, bo podczas zgrupowań zdarzały się sytuacje, że mieszkali w tym samym pokoju. - Gdy zaczynałem grać w Stali Mielec, to Jasiu był już wielką gwiazdą ligi i GKS Katowice, który miał niesamowicie mocną pakę w tamtym okresie - wspomina Piotr Czachowski. - To była drużyna z charakterem. Furtok to też był piłkarz z charakterem. Zawsze chciał wygrywać, chciał strzelać gole. Zdarzało się, że podczas zgrupowań mieszkaliśmy razem w pokoju. Dla mnie to było coś ekstra, że mogłem być z takim asem. Mimo że ja pochodzę z Warszawy, on ze Śląska, to potrafiliśmy się dogadać. Choć nie ukrywam, że jak chłopaki z grupy śląskiej zaczęli mówić gwarą, to ciężko było ich zrozumieć - opowiada.
Dariusz Wdowczyk o zmarłym Janie Furtoku. "Odszedł za wcześnie, to był człowiek do rany przyłóż"
Uśmiech nie schodził z jego twarzy
Ze wspomnień kolejnego kadrowicza wynika, że Jan Furtok był osobą niezwykle pogodną. - Jasi lubił żartować - dodaje Czachowski. - Pamiętam, że jak kiedyś dojeżdżaliśmy na Śląsk to mówił do mnie: Czaszka, a paszport wziąłeś? Bo przekraczamy granicę". Rzucał tak dla rozluźnienia atmosfery. Uśmiech nie schodził z jego twarzy. Zawsze był rzetelny, sumienny i taki wdzięczny. Uśmiech nie schodził z jego twarzy. Świetnie grał w lidze, ale i potem w Niemczach. Został zapamiętany z gola strzelonego ręką z San Marino, ale on zawsze chciał wygrywać. Gdy dowiedziałem się o jego chorobie, to byłem w szoku. A teraz łzy same cisną się do oczu. Przegrał Jasiu z paskudną chorobą - mówi nam na koniec Czachowski.
GKS Katowice żegna Jana Furtoka. Poruszające słowa po śmierci legendarnego piłkarza