„Semen” rozkręcał się powoli, ale jak już wszedł na swoje obroty, to przeciwnik mógł tylko patrzeć z podziwem. Irańczycy, momentami grający kapitalną siatkówkę, walczący w parterze o każdą piłkę zaskakujący niekonwencjonalnymi rozwiązaniami, byli krok od sprawienia Polakom kolejnej niespodzianki, po nieoczekiwanym zwycięstwie 3:2 w Gdańsku w fazie zasadniczej. Teraz jednak stawka była o niebo poważniejsza: wejście do czwórki LN. Przegrywający jechał do domu. Semeniuk pokazał pazur w piątym secie, po fatalnej w wykonaniu Polaków czwartej partii, w której nikomu nic nie wychodziło i trener Nikola Grbić zmienił prawie całą wyjściową szóstkę. Kiedy podstawowi gracze wrócili na tie-breaka, zaczęli od mocnego uderzenia i wyniku 4:0. Potem zdominowali rywala.
Pytamy Kamila Semeniuka, czy jest pewniakiem w szóstce Grbicia. Szeroki uśmiech: „Ale pan ciśnie...”
Semeniuk mówi nam jednak, że mimo pokaźnego prowadzenia w piątym secie z Iranem, trzeba było wyjątkowo uważać.
– Jeszcze są emocje we mnie w środku, ale teraz docierają same pozytywne. Jednak wygraliśmy tę batalię, choć to było niełatwe. Najważniejsze, że w tie-breaku głowa funkcjonowała nam bardzo dobrze, bo chociaż na samym początku piątego seta objęliśmy spore prowadzenie, to cały czas pokazywaliśmy sobie, że trzymamy koncentrację, skupiamy się na kolejnej akcji i nie patrzymy na wynik. Nie raz w tym spotkaniu było tak, że mieliśmy kilkupunktową zaliczkę i ją traciliśmy. Fantastyczna nasza postawa w tie-breaku sprawiła, że zdominowaliśmy ich – komentuje Semeniuk, który skończył mecz z dorobkiem 18 pkt, a w tie-breaku dosłownie błyszczał, demolując przeciwników.
Grbić o skandalu we Włoszech: Możecie nam rzucać kłody pod nogi, damy sobie radę [WYWIAD]
Jeśli ktoś nie wiedział jak grają Persowie w tym sezonie, po sporych zmianach w składzie, z nowym trenerem i przy odmłodzeniu drużyny, to musiał przecierać oczy ze zdziwienia.
– Reprezentacja Iranu w tym sezonie pokazuje kapitalną siatkówkę, sami jesteśmy zszokowani jak potrafią grać – nie kryje Kamil Semeniuk. – Pokazali to u nas przy pełnej hali w Gdańsku, pokazali niejeden raz w tej edycji Ligi Narodów. Wygląda na to, że na pewno nasze starcia z Irańczykami w najbliższych latach nie będą z gatunku meczów wygrywanych po 3:0, tylko będą wyglądać jak ten ćwierćfinał, bardzo długie i dramatyczne. Nie raz zdarzy się, że będą to pięciosetówki. Widocznie zapisane jest gdzieś u góry, że z Iranem trzeba się bić. Do tego są pewne podteksty, ta rywalizacja jest zawsze gorąca, obfitowała w różne spięcia, czy gestykulacje pod siatką. Teraz te „rozmowy” są nieco inne, bo i obie reprezentacje mają inny skład, nie ma takich charakternych postaci, stąd konflikty zdarzają się rzadziej, ale kto wie, może z biegiem kolejnych spotkań ta konfrontacja nie tylko siatkarska będzie coraz częstsza.
W sobotę 23 lipca o 18.00 Polacy grają z USA o wejście do finału. W fazie zasadniczej LN 2022 ograli już Amerykanów 3:1, ale teraz Jankesi mają wzmocniony zespół.
– Mecz z USA znowu ma duży ciężar gatunkowy, podobnie jak ten z Irańczykami. Mają już w składzie pierwszego rozgrywającego (Micah Christenson – red.), a więc dystrybucja piłek i prowadzenie gry u Amerykanów na pewno będzie nieco inne niż w pierwszym naszym meczu z nimi w Lidze Narodów, który wygraliśmy. Nasz fantastyczny sztab na pewno jednak poradzi sobie z zadaniem opracowania taktyki – jest przekonany „Semen”, który śmieje się też, że trudne warunki treningowe we Włoszech (hala nienadająca się do profesjonalnych zajęć, bez klimatyzacji, z fatalnym oświetleniem) zahartowały reprezentację Polski.
– Mam nadzieję, że nie będziemy już jechać na trening do tej „szklarni”, bo zostały cztery drużyny i będzie można ćwiczyć w arenie meczowej, która jest komfortowa, na pewno da się to poukładać. O tutejszej „szklarni” nie chcę już więcej wspominać...