Sprawa wyszła przy okazji podsłuchanej na początku 2014 r. rozmowy między ówczesnym ministrem transportu Sławomirem Nowakiem a Andrzejem Parafianowiczem, byłym wiceministrem finansów i byłym generalnym inspektorem kontroli skarbowej.
W trakcie rozmowy o kontroli skarbowej żony Nowaka, padają słowa Parafianowicza: "Całą reprezentację Polski w siatkówkę tak wyciągnęliśmy za uszy. (...) lewe faktury. Chłopaki po kolei bały się, dopłaciły. I cisza znowu, wszystko załatwione".
Jak się okazuje, kilku reprezentantom Polski postawiono zarzuty, że w latach 2007-2011 na ich firmy wystawiano puste faktury, na przykład za szkolenia, działania marketingowe czy naukę języków. Co ciekawe, zawodnicy przesłuchiwani na tę okoliczność nie potrafili podać szczegółów współpracy, na przykład jakiego języka się uczyli...
Usługi miały być zamawiane w firmie "Progres" Roberta P. z Wrocławia. Śledczy uważają jednak, że nigdy nie doszło do ich realizacji, pozostały jedynie na papierze. Chodziło o obniżenie VAT i podatku dochodowego.
Rozliczanie się sportowców na firmę (jednoosobową działalność gospodarczą) też budzi wątpliwości w świetle przepisów. Nie brak interpretacji, iż powinni oni to robić, jak każdy obywatel. Działając jako firma, sportowiec może zapłacić tylko 19 proc. podatku, a jako osoba fizyczna - już 32 proc.
Z ustaleń "Magazynu śledczego" wynika, że wrocławska firma Roberta P. miała wystawić kadrowiczom 1450 faktur na ponad 11 mln zł brutto.
Siatkarze uniknęli wyższych podatków, w jednym przypadku chodziło nawet o 200 tys. rocznie i dotyczyło rozgrywającego kadry Pawła Zagumnego (40 l.). Sam zawodnik w rozmowie z reporterem TVP przyznał: - Tak było i nie była to przyjemna sprawa. Co miałem zapłacić, zapłaciłem.
Daniel Pliński (39 l.): - Odsetki były gigantyczne
Jednym z wymienionych w programie TVP siatkarzy jest Daniel Pliński (39 l.), obecnie grający w AZS Olsztyn, były kadrowicz, wicemistrz świata z 2006 r. Jak podano, dobrowolnie poddał się karze w sądzie, gdy urząd kontroli skarbowej zakwestionował jego deklaracje VAT skutkujące zaniżeniem podatku. Miało chodzić o 45 tys. zł zaległości podatkowych wraz z odsetkami. Poprosiliśmy zawodnika o komentarz.
- Była taka sytuacja, że w 2010 r. skarbówka podważyła moje rozliczenie z 2007 r. Nie bardzo miałem czas na prawne boje, więc postanowiłem uregulować należności i to zrobiłem, płacąc zaległości. Nie byłem jednak nigdy w sądzie. Nie będę wymieniał sumy, mogę tylko dodać, że odsetki były gigantyczne. Gdyby dawali takie procenty na lokatach w bankach, byłoby nieźle...