Super Express: - Jesteś zaskoczona, że zaczęłyście Ligę Narodów tak dobrze i z kompletem zwycięstw będziecie liderkami po pierwszych turniejach?
Magdalena Stysiak: - Wiedziałyśmy, że gramy z mocnymi drużynami (m.in.Serbia i Włochy-red.) ale też o tym, że nie występują w najsilniejszych składach. Chciałyśmy wykorzystać tę sytuację, a punkty dostałyśmy nie za to, że Włoszki i Serbki grały drugimi składami, tylko za to, że wygrałyśmy z nimi pokazując dobrą grę.
- Mundial w którym zajęłyście 7. miejsce mocno was zmienił. To efekt niespełna 1,5 rocznej pracy Stefana Lavariniego?
- Trener dużo zmienił w reprezentacji. Wniósł dużo pozytywów, dodał nam pewności siebie. Przynajmniej ja mam inne myśli w głowie i inaczej patrzę na reprezentację, a chyba i kibice patrzą na nas, jak na reprezentację, wracającą do poziomu sprzed lat. Dobrze dogadujemy się z trenerem Lavarinim, co też jest ważne.
Klub stracił sponsorów i wycofa się z siatkarskiej ligi. Teraz czekają już tylko na cud
- Jaka jest różnica w pracy z Lavarinim w stosunku do poprzedniego szkoleniowca, Jacka Nawrockiego?
- Najbardziej rzuca się w oczy atmosfera w zespole pomiędzy zawodniczkami, co dodaje nam dodatkowego "powera". Niby siatkówka jest jedna, gra sześć osób na boisku na trzy odbicia, ale szkoleniowcy włoscy mają trochę inny styl prowadzenia treningów. Są one bardziej intensywne, ćwiczenia bardziej różnorodne. Może się powtórzę, ale chemia, która jest między dziewczynami i całym sztabem sprawia, że człowiek przychodzi z chęcią na trening i daje z siebie "maksa". Tak powinien pracować zespół, jednak w poprzednich latach tego nie było, ale lepiej późno niż wcale. Również to, że znamy się coraz lepiej, jesteśmy bardziej doświadczone, ale i otwarte względem siebie, przekłada się na naszą grę.
- Spodziewasz się trudniejszego turnieju w Hongkongu niż w Antalyi?
- Myślę, że będzie cięższy. Turcja ma wystąpić w swoim najsilniejszym składzie, a Chinki co roku są silne. Z kolei Holenderki po zmianie trenera radzą sobie dobrze. Sadzę, że czekają nas mecze na wyższym poziomie, ale chcemy awansować do turnieju finałowego LN z udziałem ośmiu najlepszych drużyn. Taki jest nasz cel.
- Od nowego sezony będziesz zawodniczką tureckiego Fenerbahce. Co zadecydowało o przeprowadzce z Włoch do Turcji?
- Od dawna Turcja była moim siatkarskim marzeniem, jeśli tylko zdrowie na to będzie pozwalało. We Włoszech czułam się świetnie, wręcz uwielbiam ten kraj i ludzi, ale dostałem ofertę z gatunku tych nie odrzucenia. Fenerbahce to klub z dużymi ambicjami. Ważne jest to, że w zespole ze Stambułu zagram ze swoją idolką a teraz już koleżanką Edą Erdem, a trenerem będzie Stefano Lavarini, co jest wielkim plusem i pomoże mi się rozwinąć jeszcze bardziej.
Polskie liderki Ligi Narodów chcą podtrzymać świetną passę. Ale rywalki są wyjątkowo niewygodne