Tak dobrze niestety nie jest, cudów nie ma. W wygranym 3:0 meczu z Finami "Bieniu" zaliczył 8 pkt, dodał 2 asy serwisowe, skończył 6 z 10 ataków. Nie ukrywa jednak, że nie czuje stuprocentowego komfortu. - Dalej mnie pobolewa, ale nie jest to ból, który by mnie wyłączał z gry - mówi siatkarz Zaksy. - Razem ze sztabem medycznym podjąłem decyzję, że będę grał w mistrzostwach. Zrobili kawał dobrej roboty, udało się mnie wyciągnąć ze złego stanu. Wiadomo, jestem na środkach przeciwbólowych, ale większość drużyny jest w tej samej sytuacji. Tak to już jest w siatkówce. Cieszę się, że wróciłem - dodaje Bieniek.
Mistrzostwa już w pierwszych dniach przyniosły sporo sensacji. Zaimponowała ekipa belgijskich Czerwonych Smoków, pokonując po tie-breakach Francję i Turcję, zaskakiwała Estonia, urywając punkty Serbii i Finlandii, niemiło rozczarowywali obrońcy tytułu Trójkolorowi, bo nikt nie spodziewał się, że będą dosłownie walczyć o życie z Holendrami.
- W tych mistrzostwach trzeba uważać na każdego, być skupionym, nie wolno odpuścić. W Europie wszystko się wyrównało. Kiedyś była wielka Brazylia, która wszystkich tłukła do zera, wygrywała jak chciała duże imprezy. Wygląda na to, że niedługo przed takimi zawodami będzie się liczyć ze 25 zespołów i ciężko będzie obstawić faworyta - powiedział nasz środkowy.