Wygrana z Estonią oznaczała, że Biało-Czerwoni wpadają na Słowenię w barażu o ćwierćfinał, a w razie pokonania wicemistrzów Europy zmierzą się z Rosją w walce o najlepszą czwórkę. Gdyby ulegli Estończykom, ich kolejnym przeciwnikiem byłaby Bułgaria, a ewentualnym następnym - Serbia. Można było kombinować i zastanawiać się, co nam bardziej pasuje.
Przegrane taktyczne zdarzały się już w historii mistrzostw Europy, by przypomnieć dziwny mecz ze Słowacją sensacyjnie przegrany w 2011 r. - za kadencji Andrei Anastasiego - 1:3. Wtedy lepiej było zająć niższe miejsce w grupie, by za wcześnie nie trafić na któregoś z potentatów. W rezultacie Polacy zdobyli brązowy medal i cel uświęcił środki. W Gdańsku nasi zapewniali, że w ogóle nie było tego typu kalkulacji.
- Ta drużyna potrzebuje zwycięstw i wygranych setów, a nie kalkulacji, z kim zagramy - podkreślał drugi trener kadry Oskar Kaczmarczyk.
ME w siatkówce 2017: TERMINARZ, TABELE, WYNIKI. Kiedy gra Polska?
Największe gwiazdy siatkarskich ME. Będą błyszczeć na polskich parkietach
Piękny doping na Euro: Żony i dziewczyny polskich siatkarzy [ZDJĘCIA]