– Podoba się panu postawa reprezentacji Polski w mistrzostwach?
– Zdecydowanie. Przede wszystkim dlatego, że jest to zespół, który gra tak jak trzeba to robić w długich turniejach, czyli rozkręca się, gra z meczu na mecz lepiej. To jest klucz, dzięki któremu rośnie pewność siebie siatkarzy. Włosi w meczu z Polakami byli na straconej pozycji, trudno im było marzyć o 3:0. Nie dość, że trzeba nie stracić seta, to nie wolno jeszcze pozwolić rywalowi na zdobycie konkretnej liczby małych punktów. To mocno niekomfortowa sytuacja i moi rodacy sobie nie poradzili. W tych mistrzostwach ich forma zamiast rosnąć, spadała. Trochę mi przykro, bo do gry w półfinale typowałem Polskę i Włochy.
– Włosi źle skończyli ten turniej, co się stało?
– Mecz z Serbią okazał się znamienny. Nie dość, że przeciwnicy narzucili swój styl i zagrali fenomenalnie, to jeszcze gracze Italii za szybko się poddali, tego się po nich nie spodziewałem. Trzeba było powalczyć, porażka 1:3 zamiast 0:3 mogłaby przecież mieć wpływ na późniejszy bilans w grupie. Trudno, choć liczyłem jak wszyscy Włosi, że powalczymy o medal. Stało się, ale to, co złe dla Włoch, jest dobre dla Polski, a ja, jako trener pracujący w waszym kraju, też się cieszę. Bo dzięki temu entuzjazm związany z siatkówką wśród Polaków będzie jeszcze większy.
– Polska gra z USA w półfinale, wszyscy mówią, że nie jest faworytem. Co pan na to?
– To będzie bardzo ciekawy mecz, bo Polacy grają z dużą swobodą i pewnością siebie. Zagracie z drużyną, która w mundialu wypadła na razie najlepiej, lepiej od Polski. Siatkarze USA prezentują stały, niezmienny od lat, wysoki standard gry, ciężko się temu przeciwstawić.
– Zaskoczyło pana, że Polska dotarła aż do pierwszej czwórki?
– Awans do czołowej szóstki wydawał się w zasięgu i był spodziewany, taki był cel drużyny. Kiedy Polacy wywalczyli sobie miejsce w półfinale, to po pierwsze przekroczyli oczekiwania, a po drugie postawili się w jeszcze lepszej sytuacji mentalnej. Teraz wykonują nadwyżkę planu, nie mają obciążeń i to daje się zauważyć na parkiecie. Nic już nie muszą. To dobra pozycja wyjściowa, żeby zaatakować w meczu z Amerykanami. Lepszej okazji nie będzie.
– Gdyby miał pan wskazać gracza numer jeden w polskim zespole, to byłby nim...
– … Michał Kubiak, nie mam wątpliwości. Generalnie skład jest wyrównany, macie dobrych zmienników, rosnącego w siłę Kurka, korzystacie z szerokiej ławki. Jeśli mam jednak wybrać tego, kto ma największy wpływ na grę, to do głowy przychodzi mi tylko Kubiak. To świetny technik, a poza tym walczak stworzony do sytuacji, jakie pojawiają się w najtrudniejszych momentach meczów. Kiedy Michał jest na boisku, wyraźnie widać, że inni czują się dużo pewniej.