Musimy być drużyną

2008-07-25 4:10

Najlepszej polskiej siatkarce szczególnie mocno zależy na sukcesie w igrzyskach. Nic dziwnego, dla Małgorzaty Glinki turniej w Pekinie to spełnienie marzeń i jednocześnie pożegnanie z reprezentacją.

- Ale nie zamierzam tam nikomu niczego udowadniać. Wyrosłam z tego - zastrzega. - Zagram dla siebie, Agaty Mróz i moich bliskich, dla których w ostatnich czternastu latach nie miałam zbyt wiele czasu. Teraz chcę im to wynagrodzić - deklaruje.

Najpierw wyjść z grupy

Glinka nie chce jednak obiecać olimpijskiego medalu.

- Na pewno dam z siebie wszystko, ale nie wiem czego oczekiwać od tego występu. Jedyne czego jestem pewna, to tego, że będą ogromne emocje - mówi Glinka, która wie, co może pomóc biało-czerwonym w odniesieniu sukcesu.

Sto procent ryzyka

- Recepta jest prosta: musimy być jedną drużyną i zagrać tak, żeby z satysfakcją wspominać ten turniej do końca życia - tłumaczy Glinka. - Ale to oczywiście nie daje gwarancji medalu. Pamiętajmy, że gra tam dwanaście najlepszych drużyn na świecie. Musimy wyjść z grupy, a później zobaczymy - ostrożnie ocenia szanse Polek.

Popularna "Maggie", najlepiej zarabiająca polska siatkarka, w 2003 roku wybrana na najlepszą zawodniczkę Europy, ma kilka rad dla młodszych koleżanek. - Jak coś już robisz, to musisz się poświęcić - uważa. - Radzę też wszystkim młodym siatkarkom, aby nie bały się i wyjeżdżały z Polski. Ja wyjechałem w wieku 21 lat i nie żałuję - uśmiecha się. - Przechodzenie z jednego polskiego klubu do drugiego nie ma sensu. Zdobędziesz dziesięć tytułów mistrza Polski i co z tego. Kto o tym wie na świecie? Nikt! Znam trzy języki: włoski, hiszpański, angielski. I nauczyłam się ich dzięki siatkówce. Szkołę traktowałam na zasadzie "byle skończyć". Niczego z niej nie wyniosłam. To sport dał mi wszystko. Dlatego powtarzam młodym dziewczynom: sto procent ryzyka!

Najnowsze