- To specjalna charakteryzacja do kalendarza klubowego na 2010 rok, bo maskotką naszego klubu jest wilk - wyjaśnia przyjmujący rzeszowian ten niecodzienny pomysł.
Czy ostre nastawienie przyda się dziś Wice i jego kolegom w meczu na szczycie ze Skrą Bełchatów? - Wychodzi na to, że musimy zagrać z zębem i pokazać pazury - śmieje się siatkarz Resovii.
Do niedawna klub z Podkarpacia nie mógł przełamać bełchatowskiej klątwy. Wszystkie najważniejsze potyczki regularnie przegrywał.
- Zawsze nam wmawiano, że mamy kompleks Skry i musimy go przełamać, ale ja nigdy tak nie uważałem - zapewnia Wika.
Ostatnie mecze pokazują, że można powalczyć z potentatem. Resovia wyeliminowała niedawno bełchatowian z Pucharu Polski, a w pierwszej rundzie PlusLigi uległa tylko 2:3 na terenie rywala.
- I w tie-breaku do 13 - przypomina Wika. - Naprawdę wtedy wszystko mogło się potoczyć równie dobrze na naszą korzyść. Oba zespoły są równorzędne, o sukcesie decydują zwykle pojedyncze akcje. Zwycięży ten, kto popełni mniej błędów. Ale my już wiemy, że potrafimy z nimi wygrywać - dodaje przyjmujący Resovii.
Sobotni mecz będzie też powtórką z ubiegłorocznego finału ligi wygranego przez bełchatowian 3:0. W tym sezonie mistrz Polski znów jest na czele tabeli, wicemistrz z Rzeszowa - na razie na czwartym miejscu. Tym mocniej więc zależy Resovii na zwycięstwie. Jeśli gospodarze na parkiecie okażą się równie groźni, jak na zdjęciach do kalendarza, to mają szanse na komplet punktów.