Środowe spotkanie zakończyło się awanturą i totalnym zamieszaniem, bo gracze i trenerzy Skry mieli za złe sędziom odebranie punktu za rzekomy - zdaniem bełchatowian - blok w czwartym secie. Ponieważ siatkarze Skry kłócili się o tę akcję tuż po niej (przy stanie 13:14), to stracili nie tylko punkt po wideoweryfikacji bloku, ale też kolejny - za żółtą kartkę.
- Zabraliście nam dwa punkty! - grzmiał w stronę sędziów po meczu trener Skry Jacek Nawrocki (47 l.) i jego gracze, nieoszczędzający arbitrom gorzkich słów i przekleństw jeszcze długo po ostatnim gwizdku.
Kontrowersyjna decyzja sędziów (w powtórce tv nie widać bloku) nie przesądziła o wyniku, ale miała olbrzymi wpływ na dalszą postawę gospodarzy. Gracze Skry kompletnie stracili koncentrację. Resovia zdobywała seryjnie punkty (10 z rzędu!) z dużą łatwością.
Takiego rezultatu nie spodziewali się najwięksi optymiści w obozie rzeszowskim, a większość fachowców siatkarskich dawała Resovii w finale szansę na wygranie góra jednego meczu. Tymczasem zespół trenera Andrzeja Kowala wraca do domu z dwoma wyjazdowymi zwycięstwami na koncie.
- Dobrze byłoby wywieźć z Bełchatowa jedną wygraną, wtedy łatwiej by nam się grało u siebie - ostrożnie zakładał w rozmowie z "SE" gwiazdor nr 1 rzeszowian Georg Grozer (28 l.). Rzeczywistość przerosła oczekiwania. Resovia dość łatwo wygrała w pierwszym spotkaniu, a w drugim też pokazała klasę i małą liczbę błędów.
- Nasza gra w pierwszym meczu to nie był blamaż, po prostu czasem nic nie da się zrobić - tłumaczył trener Nawrocki po spotkaniu otwarcia, ale drugie starcie znowu pokazało wielką niemoc jego podopiecznych. Okazało się, że to nie była chwila słabości faworyta, tylko poważniejszy kryzys formy.
Kolejny mecz - w sobotę w Rzeszowie.