Wątki reprezentacyjne w trakcie szalonego półfinału Ligi Mistrzów Aluron – Jastrzębski Węgiel zeszły jednak na drugi plan, mimo że w Atlas Arenie spotkanie obserwował sam Grbić. Zawiercianie w niesamowity sposób odwrócili spotkanie ze stanu 0:2 do 3:2, chociaż po pierwszej godzinie gry wydawało się, że to jastrzębska drużyna po raz trzeci z rzędu zagra w finale LM. Wszystko się jednak zaczęło odwracać w trzecim secie, który mocno zaczęli gracze z Zawiercia. Krok po krok, punkt po punkcie, set po secie doprowadzili do tie-breaka. W nim grano na żyletki. Aluron wygrał za... szóstą piłką meczową, 22:20! I w finale LM w niedzielę 18 maja o 20.00 zagra z Perugią.
Co za koszmar Jastrzębskiego Węgla! Aluron zatrzymał ostatni taniec Fornala i spółki
Bartosz Kwolek zaczął niemrawo jak cały Aluron, początkowo słabszy fizycznie i sportowo od Jastrzębia. Kiedy jednak przyszły najtrudniejsze wyzwania, był na miejscu, a jego drużyna walczya do ostatnich akcji. Zdobył 24 pkt, miał 65-procentową skuteczność przyjęcia i 55-procentową w ataku.
Kwolek nie mówi o sobie, docenia klasę kolegów
„Kwolo” nie chce podkreślać swojej roli, chociaż w ataku był najważniejszym graczem Aluronu. Niezwykle trafione były też zmiany dokonane przez trenera Michała Winiarskiego: choćby wejście przyjmującego Patryka Łaby za bezproduktywnego Aarona Russella. Łaba w piątej partii wykonywał kluczowe zagrywki i dokładał akcje ofensywne. Swoje dołożył środkowy Miłosz Zniszczoł, który przez cały sezon był rezerwowym (7 pkt, w tym as i 3 bloki), a na sam koniec rozgrywek musiał zastąpić kontuzjowanego Jurija Gladyra.
Na pewno zmiany znowu pchnęły w nas energię. Dla mnie to jest dodatkowa motywacja, bo ci goście zaczęli grać, powiedzmy, na poważnie w siatkówkę o topowe miejsca i o medale w wieku ponad 30 lat. I dla mnie to jest dodatkowa motywacja, że oni mogą sobie zawiesić medal Ligi Mistrzów, bo zasłużyli. Dzień w dzień pracują, przychodzą, nie narzekają. Przecież Miłosz był cały sezon prawie rezerwowym, czyli tym trzecim, rok temu grał i to bardzo dobrze grał i też nie było tam żadnego ale, tylko robił codziennie swoje i dla mnie to jest największa nagroda, że chłopaki mogą dostać taki bonusik w postaci takiego meczu – powiedział Kwolek.

i
W finale Kwolek i spółka zmierzą się z Perugią. Włoski zespół będzie miał przewagę fizyczną: swój półfinał zakończony w szybkich trzech partiach zagrał w piątek wieczorem, a na boisko na finał wyjdzie po 48 godzinach. Aluron ma o połowę mniej czasu na doprowadzenie organizmów od jakiej takiej dyspozycji, i to po pięciosetówce.
– Tak na chłodno, to mają jeden dzień więcej przerwy i grali tylko trzy sety. To jest to, co jest najbardziej istotne, czyli trzeba się nastawić na to, że mogą jutro na pewno hulać wyżej troszeczkę od nas i trzeba znaleźć jakiś sposób na nich – przyznaje Kwolek.