Huber zaczął ten mecz w wymarzony sposób, od razu aplikował Włochom serie piekielnie trudnych zagrywek, a gospodarze, gdy raz wpadli w dołek na przyjęciu zagrywki, tak się z niego nie wydostali praktycznie do końca spotkania. Serwisem ustawiliśmy sobie mecz na całym dystansie, A Huber, z aż 5 asami serwisowymi i łącznie 12 pkt, by drugą najbardziej wyróżniającż się postacią po MVP finału, Wilfredo Leonie. „Norbi” jest do tego showmanem, który po każdym swoim udanym zagraniu w charakterystyczny sposób okazuje radość. Potrafi też zagrać na nerwach siatkarzy po przeciwnej stronie siatki.
– Najważniejsze było to, byśmy wyszli grać bez presji i w pełni skoncentrowani od pierwszej piłki, niezależnie od tego jak grali Włosi, których jedynym atutem było to, żegnali u siebie. A my od początku narzuciliśmy styl gry, który im nie pasował. Graliśmy bez strachu – zapewnia Huber.
– Z jednej strony nie oczekiwaliśmy takiego przebiegu spotkania, z drugiej naprawdę byliśmy gotowi na każdy wynik w postaci naszego sukcesu. Dla widowiska sportowego by to kawał dobrej siatkówki, mam nadzieję, że byliśmy drużyną, której chce się oglądać i chce się jej kibicować – podsumowuje nasz środkowy.
Huber, który miał roczną przerwę z powodu kontuzji, wrócił do siatkówki w jeszcze lepszej wersji niż go pamiętaliśmy sprzed urazu. Po finale ME wyjaśnił w czym tkwił sekret. – Po kontuzji był moment, że uważałem, że wrócę, by być na tym poziomie, na którym byłem poprzednio, ale przez jedną książkę, którą przeczytałem, pod tytułem „Nieustępliwy” (opowieść trenera personalnego amerykańskich gwiazd sportu – red.), zmieniło mi się myślenie, tak by być lepszym i nie zadowalać się tylko tym, że jest się dobrym – wyjaśnia Huber.