Podopieczni Vitala Heynena awans na igrzyska olimpijskie zapewnili sobie jako jedna z pierwszych drużyn na Starym Kontynencie. Biało-czerwoni wygrali turniej kwalifikacyjny w Gdańsku i w pokonanym polu zostawili m.in. Słowenię i Francję. To jednak pierwszy krok do tego, co siatkarze chcą osiągnąć w Tokio. Polacy celują tylko w jeden medal - złoty.
Podobne plany ma jednak jedenaście pozostałych zespołów, które zagrają na igrzyskach olimpijskich. Oprócz Polski będą to: Japonia, Brazylia, USA, Włochy, Rosja, Argentyna, Kanada, Iran, Francja, Tunezja oraz Wenezuela. Dwanaście drużyn zostanie podzielonych na dwie grupy. Biało-czerwoni w tej fazie turnieju powinni zmierzyć się z Japonią, Włochami, Kanadą, Iranem i Wenezuelą.
Chyba że dojdzie do pewnych roszad. A te mogą być związane z reprezentacją Rosji. Przypomnijmy, że pod koniec ubiegłego roku Międzynarodowy Komitet Olimpijski zdecydował, że Sborna nie ma prawa występować pod własną flagą na igrzyskach i imprezach rangi mistrzowskiej. Wszystko związane jest z aferą dopingową w Rosji. Powstało więc pytanie, czy siatkarska kadra będzie traktowana przez FIVB jako Rosja.
Jeśli nie, wówczas dojdzie do przesunięć, które spowodują, że Polska trafi do znacznie trudniejszej grupy. Mirosław Przedpełski, członek zarządu FIVB, w rozmowie z portalem sport.pl stwierdził jednak, że taka sytuacja jest w zasadzie niemożliwa. - Decyzji jeszcze nie ma, ale niemal na pewno nie będziemy przesuwać Rosji w rankingu - powiedział. Oznacza to ciężki bój w ćwierćfinale, w którym możemy zagrać m.in. z Brazylią, USA, czy Francją.
- Na pewno gorzej jest być w łatwiejszej grupie. Ale nie mówmy, że czeka nas straszny ćwierćfinał i nie przejmujmy się. Wpierdziel mają wszyscy, mamy złoty medal i nie ma o czym gadać. Naprawdę mamy najmocniejszą drużynę. Jesteśmy głównym kandydatem do złota i to nas wszyscy się boją - dodał Przedpełski.