Światowa organizacja siatkówki, co jakiś czas wprowadza zmiany, które zaskakują wielu ekspertów. Obecnie najczęściej krytykuje się napięty kalendarz reprezentacyjny. Na przestrzeni kilku miesięcy Polacy zagrają aż cztery ważne turnieje. Jeden jest już za biało-czerwonymi. W Lidze Narodów zdobyliśmy brąz, ale akurat te rozgrywki były rozgrzewką przed trudniejszymi zmaganiami.
Vital Heynen ostatnie tygodnie poświęcił na przygotowania do tego, co czeka nas w najbliższy weekend. Wszystkie siły zostały rzucone na kwalifikacje olimpijskie w Gdańsku i nie ma się czemu dziwić, bowiem ta impreza jest celem numer jeden dla wszystkich reprezentacji. Nie ulega jednak wątpliwością, że system kwalifikacyjny został mocno utrudniony.
Biało-czerwoni najpierw powalczą w turnieju interkontynentalnym, a jeśli w niedzielę nie wywalczą awansu, w styczniu czeka ich impreza ostatniej szansy, a więc turniej kontynentalny. Do niedawna kolejność tych zmagań była odwrócona. Prezes PZPS uważa, że poprzedni format był zdecydowanie lepszy. - Łatwiej było się dostać na tych interkontynentalnych, bo po nich „odpadali” najlepsi. To troszeczkę działanie przeciwko Europie. W starym systemie kwalifikacji wchodziły na początku Brazylia, Stany Zjednoczone i później nie było ich jako konkurentów. Drugie zespoły z tamtych rejonów świata, czyli Argentyna i Kanada, były dużo słabsze. Teraz w turnieju interkontynentalnym może awansować Brazylia, a w drugiej próbie, kontynentalnej może wejść Argentyna, czyli zespół zdecydowanie słabszy. Taka kolejność jest przeciwko Europie - stwierdził Kasprzyk w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim".
- Czeka nas teraz ciężki turniej, ale jesteśmy mistrzami świata. Doszedł Wilfredo Leon, więc nie powinno być problemów z wygrywaniem. To jest jednak sport i wszystko jest możliwe - dodał prezes PZPS. Polacy w najbliższych dniach zmierzą się z Tunezją, Francją i Słowenią.