Fabrizio Piscitelli nie żyje. O jego śmierci, do której doszło w środę wieczorem, rozpisują się niemal wszystkie włoskie media. Jeden z najgroźniejszych kibiców piłkarskich na świecie i narkotykowy baron został zamordowany w rzymskim parku przy via Tuscolana. Zdaniem ifattoquotidiano.it, policjanci łączą śmierć "Diabolika" z gangsterskimi porachunkami. Funkcjonariusz podejrzewają, że w miejscu publicznym lider ultrasów Lazio Rzym umówiony był z jednym z "klientów". 53-letni mężczyzna nie miał żadnych szans. Nieznany dotąd sprawca strzelił w jego głowę tuż nad lewym uchem.
Naoczni świadkowie zbrodni twierdzili, że widzieli zamaskowanego mężczyznę, który oddalał się z miejsca zdarzenia. W parku szybko pojawiła się policja. Zamknięto teren i pozwolono na pracę technikom. W najbliższym czasie zaplanowano także sekcję zwłok zmarłego fanatyka Lazio.
Fabrizio Piscitelli znany był nie tylko włoskiej policji. Postrzegano go jako międzynarodowego barona handlu narkotykami. W 2016 roku jego majątek uszczuplił się o 2 miliony euro, gdy policjanci zajęli się jego osobą.