„Super Express”: – Prezes zwycięzcy Ligi Mistrzów osiągnął właśnie największy sukces w karierze działacza?
Sebastian Świderski: – Co roku dążyłem jako szef klubu do tego, by bić się z klubem o wielkie cele i spełniać marzenia. W tym roku nam się udało, chociaż zabrakło kropki nad „i” w postaci mistrzostwa Polski. Mam nadzieję, że wszyscy nam to wybaczą. Mamy puchar Ligi Mistrzów, nie mając złota ligowego. Podczas wyjazdu do Werony Waldemar Wspaniały przytaczał mi historię sprzed 43 lat, kiedy jego Płomień Milowice był najlepszy w Europie, ale w lidze polskiej znalazł się poza podium. Można powiedzieć, że nasz dawny mistrz i trener wywróżył sukces. Zimny prysznic w lidze był nam potrzebny, trochę odpoczynku przed finałem się przydało, oczyściliśmy umysły. Nie rozpamiętujemy już PlusLigi, o tym nie będzie się pamiętać, pozostanie w myślach Liga Mistrzów. Każdemu życzę, żeby miał okazję przeżyć to, co my. Mistrzem Polski można być co roku, a triumfatorem Ligi Mistrzów może nie co 43 lata, bo chciałbym jeszcze kiedyś dożyć powtórki, ale na pewno rzadziej.
Wilfredo Leon udziałowcem klubu siatkarskiego w Polsce. Silna drużyna, pomysł na lata
– Czy Zaksa zrealizowała jakiś długofalowy plan, bo kiedyś powiedzieliście sobie na przykład: w ciągu trzech, pięciu lat chcemy wejść na szczyt?
– Nie da się zaplanować wyniku w sporcie. Może tylko potęgi finansowe, jak Kazań czy Perugia, mogą sobie stawiać co roku najwyższe cele, wręcz narzucić wykonanie zadania. My nigdy nie zakładaliśmy takich rzeczy, znamy swoje miejsce w szeregu. Z drugiej strony to sport i nawet kopciuszek może osiągnąć niespodziewany sukces, jak w 2007 roku w finale Ligi Mistrzów w Moskwie niemieckie Friedrichshafen, które ogrywało tuzy europejskiej siatkówki.
– Zaksę trudno nazwać kopciuszkiem.
– No fakt, nie jesteśmy przybyszem znikąd, od jakiegoś czasu byliśmy w czołówce tych rozgrywek, ale obijaliśmy się o podium, nie było sukcesu. Chodziło mi o to, że nikt przed sezonem na nas nie stawiał, a na pewno nikomu do głowy nie przyszedłby finał Ligi Mistrzów Zaksa – Trentino. Przypomnę, że Trentino zaczynało te rozgrywki od fazy kwalifikacyjnej. Można by zarobić duże pieniądze, stawiając u bukmacherów na takie zakończenie.
Tak się bawi Zaksa Kędzierzyn! Puchar Ligi Mistrzów pojechał autobusem z triumfatorami [ZDJĘCIA, WIDEO]
– To skoro o kasie mowa, Zaksa kontra pokonane przez nią potęgi: jak to wygląda w budżetach?
– Oj, to nie do porównania, bo takie na przykład Lube... nie ma budżetu. To znaczy ma tyle ile potrzeba. Oczywiście jakieś ograniczenia sobie nakładali w związku z pandemią, ale nadal kwoty są nieporównywalne z naszymi. Powiem tak: gdybyśmy wzięli zarobki jedynie kwartetu Juantorena, Leal, De Cecco, Simon (wg zestawienia „La Gazzetta dello Sport” gaże każdego z tych graczy kształtują się na poziomie 400 tys euro netto za sezon – red.), to wyszłoby z grubsza tyle, co nasz budżet na wszystkich siatkarzy. Z Zenitem to w ogóle trudno się finansowo zestawiać, skoro obcokrajowcom płacą tam jak za zboże. Sam Bartek Bednorz kosztuje ich pewnie jedną trzecią tego, co u nas się przeznacza na cały zespół. W Trento też płacą doskonale, Giannelli i Lucarelli za małe pieniądze nie grają (ten drugi ma zarabiać wg „La Gazzetta” 450 tys euro netto – red.), Srecko Lisinac nie po to odchodził ze Skry, gdzie miał świetny kontrakt, żeby dostawać we Włoszech mniej, Nimir poszedł tam jako gwiazda. W rezultacie, nie wiem czy pierwsza szóstka nie zarabia w Itasie więcej niż w Lube.
– Czyli dla wielu wciąż może być szokujące, że przychodzi do tego towarzystwa taka Zaksa, z budżecikiem raczej niż budżetem, i rozstawia hegemonów po kątach?
– Na szczęście pieniądze nie grają, tylko ludzie tworzący siłę sportową drużyny i jej atmosferę. Akurat jeśli chodzi o Kazań, to widać było, że tam z atmosferą jest na bakier, w Lube gwiazdy potrafią odmienić mecz, ale i sprowadzić zespół na dno. U nas nie ma najgłośniejszych nazwisk, mimo że mamy mistrzów świata, to jednak w rozgrywkach klubowych pozostawaliśmy wciąż na dorobku. Przypomnę też, że mamy tylko dwóch obcokrajowców, a reszta to Polacy, szeroki 15-osobowy skład.
– Sponsor Zaksy po takim sukcesie może być hojniejszy w kolejnym sezonie?
– Na razie cieszymy się i świętujemy. Nie powiem, mamy argumenty w rękach, a dodam, że niektórzy nasi dobrodzieje specjalnie na finał dopłacili nam nawet, żeby być na koszulkach, za co jesteśmy wdzięczni. Z głównym sponsorem przyjdzie czas na rozmowy o finansach. Na pewno dojdziemy do porozumienia, chociaż rozliczenia i planowanie budżetu odbywają się z wyprzedzeniem, w cyklu całorocznym od stycznia do grudnia, więc o pewnych wydatkach trudno mówić w połowie roku. W kolejnym nie powinno być jednak przeszkód, by utrzymać nasz poziom sportowy.
– Nie jest tajemnicą, że tracicie po tym sezonie kilku kluczowych siatkarzy. Nie jest smutno, że piękna historia tak szybko się kończy?
– Takie życie siatkarskie, przychodzą bogatsi i zabierają biedniejszym. Rozumiem to, nie jesteśmy najbogatszym klubem w Polsce, staramy się przekonać graczy i trenerów do siebie czym innym, możliwością powalczenia o ambitne cele i rozwoju. Na pewno nastąpią zmiany, jak co roku. Mogę żałować, ale ci zawodnicy, którzy odejdą, zrobili wynik z wielkim przytupem i żegnają się w glorii chwały. Nikt do nich nie będzie miał pretensji, że odeszli, bo zrobili, co mieli zrobić. Chcą się spełniać dalej, wybierają inną drogę kariery sportowej. Trwa ona krótko, trzeba umieć łapać pojawiające się szanse.
Rozgrywający Zaksy Ben Toniutti opowiada „SE” jak świętował sukces w Weronie. „Całą noc nie zmrużyłem oka”
– Ci gracze, którzy już dawno wiedzieli, że po sezonie odchodzą z Zaksy, nie będą po takim sukcesie żałować rozstania?
– Po fecie na ulicach Kędzierzyna mieliśmy jeszcze pożegnanie w szatni. Obserwowałem chłopaków i miałem wrażenie, że żałują niektórych decyzji. Skład Grupy Azoty Zaksa Kędzierzyn-Koźle w sezonie 2020/21 to naprawdę wielki siatkarski dream team. Są jednak takie okazje życiowe i sportowe, które trzeba wykorzystywać. Jak masz swoje pięć minut, to się spiesz, bo w szóstej szansa znika. Pewne decyzje transferowe są podejmowane wiele miesięcy wcześniej. Cieszę się, że padły takie słowa w naszej szatni, a dodam, że dla tych chłopaków klub pozostaje otwarty, nie palimy mostów. Wszyscy znają mój numer telefonu.
– Przez to, że skład ulegnie znacznej zmianie, w przyszłym sezonie będzie wam trudno prezentować podobny poziom?
– Co roku jest trudniej, bo są coraz większe oczekiwania, by utrzymać wynik lub go poprawić, ale w każdym sezonie priorytetem jest dla nas walka o najwyższe cele. Mimo zmian, które następują w każdym sezonie, historia klubu pokazuje, że zawsze utrzymujemy wysoki poziom sportowy.
Tak wyglądała ostatnia akcja meczu Zaksa – Trentino. Zobaczcie gigantyczną radość siatkarzy z Kędzierzyna [WIDEO]
– No to teraz zawiesiliście poprzeczkę wysoko.
– Wyżej nie może być. Jesteśmy wśród największych europejskich klubów, patrząc na sukcesy. Corocznych zmian personalnych się nie uniknie, więc nie ma co się nad tym rozwodzić.
– I nie unikniecie też pożegnania z trenerem Nikolą Grbiciem?
– Nie chcę na razie komentować tej sytuacji ani niektórych wypowiedzi pana Sirciego (prezes Perugii, która chce zatrudnić Serba – red.). Na ten moment to wszystko spekulacje. Czy coś jest pewne? Tylko śmierć i podatki. Na razie chcemy się wspólnie radować z sukcesu.