Sporo szczęścia w całym tym zamieszaniu, spowodowanym swoim roztargnieniem, miał Karol Kłos. Środkowy PGE Skry Bełchatów na rewanżowy mecz siatkarskiej Ligi Mistrzów wziął czarną koszulkę meczową. Na lotnisku jego partner z drużyny, Srećko Lisinac, uzmysłowił mu, że w spotkaniu z Lube Cvitanova bełchatowianie mają wystąpić w żółtych kompletach. Nie było już mowy o powrocie po odpowiedni trykot, więc pozostało zdanie się na klubowych działaczy i firmę obsługującą przesyłki. Obie strony spisały się znakomicie. Od pomyłki nie minęły 24 godziny, a Kłos otrzymał żółtą koszulkę i sympatyczny bilecik z życzeniami powodzenia.
Nowy selekcjoner reprezentacji Polski już mówi po polsku
Post udostępniony przez Karol Kłos (@karolklos) Mar 21, 2018 o 10:35 PDT
Tak Michał Kubiak świętował urodziny w Japonii
Oby środkowy PGE Skry na parkiecie zachował więcej rozwagi i zimnej krwi, bo jego dobra dyspozycja jest potrzebna zespołowi z Bełchatowa. Polski klub poleciał do Włoch z misją odrobienia strata z pierwszego meczu, kiedy to Lube Cvitanova zwyciężyła PGE Skrę 3:2. Jeśli podopieczni Roberto Piazzy myślą o grze w kolejnej rundzie, muszą pokonać włoską ekipę i to najlepiej 3:1 lub 3:0. W przypadku zwycięstwa Skry 3:2 siatkarzy czekać będzie złoty set. Każda wygrana Lube promuje zespół z Serie A1.