Mecz z Belgią w 1/8 finału przebiegł jak się spodziewano jedynie w dwóch pierwszych, łatwo wygranych setach. Potem podaliśmy rękę rywalowi i zaczęliśmy się męczyć, w końcu jednak zwyciężając tak jak od początku zakładano. Niepokoiły jednak przestoje i niedokładności, których nie powinno być w takiej liczbie na etapie pucharowej walki w ME. Rywal bardziej klasowy niż Belgia mógłby to wykorzystać dużo lepiej i z gorszym skutkiem dla nas. To było pierwsze poważne ostrzeżenie dla kadry Grbicia, która do tej pory nie napotkała w turnieju problemów. Ale trudności mogą także pomóc skonsolidować drużynę na najważniejszą część zawodów.
Serce nam zabiło mocniej
– Serce nam zaczęło bić mocniej w pewnym momencie – nie ukrywał Marcin Janusz, rozgrywający reprezentacji Polski, po pokonaniu Belgów. Sam dobrze wie, że zwycięstwo powinno być bardziej pewne i zdecydowane, jak przewaga Biało-Czerwonych w dwóch pierwszych partiach.
– Zaczęliśmy dobrze, a potem był przestój z naszej strony. Jesteśmy na tyle dobrą drużyną, że jeśli sami nie oddamy przeciwnikowi przewagi, to nie powinni z niej wrócić do gry – komentował Janusz wydarzenia na parkiecie hali Palaflorio w Bari. – Daliśmy okazję do powrót do lepszej gry, nakręcili się, zaczęli grać luźniej. U nas było trochę nerwowo, Zdajemy sobie sprawę, że w kolejnych meczach takie rzeczy będą karane mocniej niż tylko jednym straconym setem. Postaramy się nie tracić koncentracji jak z Belgami.
Grbić nie ma na meczach słuchawki w uchu, a Lavarini jej potrzebuje. O co tu chodzi? Wyjaśniamy
Skąd się w ogóle wzięły problemy faworyzowanej polskiej drużyny, która rozbijała przeciwnika łatwo w pierwszych setach? – Jeśli się odda na chwilę inicjatywę, to wszystkie elementy zaczynają wyglądać u nich lepiej – analizuje Janusz. – Przede wszystkim zagrywka, która nas w trzecim secie opuściła. Trzeba to przeanalizować, dzisiaj jest ważne zwycięstwo. Pierwszy raz mieliśmy tak trudną sytuację w tym turnieju, ale potrafiliśmy to przetrwać i to jest bardzo cenne i pozytywne. Jesteśmy na tyle doświadczoną drużyną, że takie sytuacje to codzienność. Nasz poziom gry nie spadł jakoś drastycznie wraz z coraz większą nerwowością na parkiecie. Na pewno luźniej się gra, gdy jest spora przewaga.
Jest lekki niepokój
Kibice mogą się niepokoić i zastanawiać jak ten lekko zimny belgijski prysznic wpłynie na postawę Polaków w meczu ćwierćfinałowym z Serbią, który zdecyduje czy znajdziemy się w strefie medalowej i pojedziemy do Rzymu na półfinały. Czy pierwsze poważne ostrzeżenie w ME może być przydatne?
Polska w ćwierćfinale mistrzostw Europy! Świetny początek i niespodziewane męczarnie
– Może to trochę szukanie pozytywów na siłę, zdecydowanie bardziej chcielibyśmy wygrać łatwo 3:0, kontrolując cały mecz – odpowiada nasz rozgrywający. – Jednak taki trudny moment, który przezwyciężyliśmy, na pewno pomoże na przyszłość, bo takich momentów czeka nas teraz więcej.