Największą gwiazdą wieczoru był oczywiście Ronaldinho, mistrz świata z 2002 roku i były piłkarz m.in. Barcelony, Milanu i PSG. Jak się okazuje, obecność Brazylijczyka wiązała się z licznymi wymaganiami. W rozmowie w programie „Moc Futbolu” na Kanale Sportowym, Mateusz Borek zdradził, że "R10" zażądał... własnej, oddzielnej szatni i warunków gry bez kontaktu fizycznego.
– Chce grać futbol bezkontaktowy, na plaży, on stawia warunek, że możemy zagrać, ale nie ma kontaktu. Byłem tym trochę zawiedziony – powiedział Mateusz Borek. Dziennikarz dodał też, że Ronaldinho pojawił się z dwugodzinnym opóźnieniem na kolacji, unikał wywiadów, a nawet własnych kolegów. Istnieje szansa, że nie poznał nawet ostatecznego wyniku spotkania na stadionie Śląskim, bowiem po meczu opuścił stadion bez kąpieli, prosto do swojego VIP-busa.
Ronaldinho gwiazda bez zaplanowanej parady
Mimo że był twarzą całego przedsięwzięcia, nie wziął udziału w paradzie wokół stadionu. A ta była w planach. – Gwiazdy mają swoje zasady i pamiętajmy, on był najlepiej opłaconym zawodnikiem, ten event był pod niego – dodał Mateusz Borek w programie "Moc Futbolu".
Mecz zakończył się remisem 2:2 w regulaminowym czasie gry. O zwycięstwie zadecydowały rzuty karne (o których ponoć nie informowano, więc po ostatnim gwizdku wielu kibiców opuściło stadion), w których lepsi okazali się Polacy. Choć wynik miał drugorzędne znaczenie, dla kibiców była to wyjątkowa okazja, by zobaczyć na żywo legendy światowego futbolu.