W tym roku Francja zdominowała rozgrywki reprezentacyjne. Nie przegrała ani jednego meczu (!) po drodze do złota Ligi Światowej i mistrzostwa Europy. Toniutti pokazał wybitną klasę na arenie międzynarodowej, a od kilku tygodni czaruje w PlusLidze. Szefowie Zaksy trafili w dziesiątkę, bo wyczuli moment i pozyskali Toniuttiego wraz z kolegą z kadry Kevinem Tillie jeszcze przed tegorocznymi wyczynami trójkolorowych.
- Zaksa to duży zespół, a Polska jest świetnym krajem do grania w siatkówkę - mówi "SE" Toniutti. - W sezonie, w którym nie ma play-off, mocno czuć presję, bo każdy punkt może decydować. Na pewno mocna jest Skra, poza tym jestem pewien, że lepiej niż teraz będzie grała Resovia. Ale jeśli po zaledwie pięciu treningach w tym składzie przed rozgrywkami jesteśmy w stanie trzymać poziom, napawa mnie to optymizmem. Bo oznacza, że będziemy jeszcze lepsi - jest przekonany rozgrywający Zaksy, który już pięć razy był wybierany na MVP spotkania i przewodzi w tej klasyfikacji w PlusLidze.
Zobacz: Turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich w Berlinie bez Pawła Zagumnego! Antiga podał skład
- Nie ma to dla mnie wielkiego znaczenia. Co mi nawet po dziesięciu statuetkach, jeśli mielibyśmy nie zagrać o medale? - pyta retorycznie Francuz.
Za trzy tygodnie Toniutti stanie naprzeciwko kilku klubowych kolegów podczas kwalifikacji olimpijskich w Berlinie. W Zaksie gra z kadrowiczami z Polski (Zatorski, Konarski, Bociek, Buszek) i Belgii (Deroo).
- Wymyśliłem to sobie tak: byśmy po turnieju nie mieli żadnych kłótni w klubie, idealna w Berlinie byłaby kolejność: 1. Francja, 2. Polska, 3. Belgia - śmieje się Toniutti. - Wszyscy będą zadowoleni: my z awansu do Rio, a Polska i Belgia z gry w dodatkowym turnieju o igrzyska. Inna sprawa, że system, w którym mistrzowie świata i Europy nie mają kwalifikacji olimpijskiej z urzędu, jest dla mnie zupełnie nie fair.