Anastasi skradł finał

i

Autor: Marcin Gadomski Andrea Anastasi

Siatkarski klub z Gdańska uratowany. Trener Andrea Anastasi: Zostajemy!

2017-09-17 23:43

Przez dwa minione tygodnie wydawało się, że jeden z najbardziej znanych klubów siatkarskiej PlusLigi Trefl Gdańsk rozpadnie się po wycofaniu głównego sponsora, Lotosu. W budżecie zrobiła się 4-milionowa dziura. Kryzys pomału jednak mija, udało się znaleźć pewne środki, a cegiełkę dokładają też kibice, biorąc udział w zbiórce funduszy. – To niesamowite, jaki mamy odzew, wygląda na to, że sezon jest uratowany – cieszy się w rozmowie z „Super Expressem” Andrea Anastasi, trener gdańszczan.

– Wystąpicie w nowym sezonie PlusLigi?

– Jeszcze tydzień temu nie wyglądało to różowo, ale teraz mogę powiedzieć, że tak, zostajemy w lidze. W krótkim czasie klub podjął rozmowy z potencjalnymi sponsorami, zorganizowano akcję zbiórki pieniędzy na start rozgrywek wśród kibiców, pojawiły się pewne opcje finansowania.

– Ostatnio pełno było informacji, że czołowi gracze szukają już nowych klubów. Skład drużyny się nie zmieni?

– Mamy przecież ważne kontrakty. Wiem, że ostatnio w polskich klubach siatkarskich nie jest regułą dotrzymywanie umów, ale w naszym przypadku nic się nie zmieniło. Jesteśmy zawodowcami i wykonujemy swoją pracę. Przez 15 dni niepewności rozmawialiśmy z zawodnikami nie raz. Powtarzaliśmy sobie, że robimy swoje, bo i tak nie mamy wpływu na to, co się wokół nas dzieje. Jesteśmy jedną rodziną, trzymamy się razem, nikt nie chciał odchodzić. Za bardzo wszyscy się zżyliśmy z tym miejscem.

– Musieliście zacisnąć pasa i zrezygnować z jakichś sum kontraktowych, szukając oszczędności?

– Nikt nie przyszedł i nie powiedział „Zmniejszamy pensję o 50 procent”. Rozmawialiśmy jedynie o pewnych rozwiązaniach związanych z wypłatą premii, które pomogą racjonalnie gospodarować budżetem. Dobre wyniki będą jednak wynagradzane.

– W ciągu doby kibice zebrali jedną trzecią potrzebnych na start środków, ponad 50 tysięcy złotych.

– To niesamowite, ale pokazuje, jak ważnym elementem siatkówki w Polsce jest nasz klub i że byłoby niepowetowaną stratą, gdyby go zabrakło. Przez chwilę zupełnie poważnie myślałem, że będę musiał wrócić do Włoch i wszystko przepadnie. Nie mógłbym tego przeboleć.

– Zbierali nie tylko kibice, ale i rywale. Wie pan, że dorzucił się między innymi siatkarz Skry Bełchatów Karol Kłos?

– Karol to dobry człowiek, a jego zachowanie jest cudowne. To świadczy jak wielu osobom zależy, by klub pozostał na siatkarskiej mapie Polski. Zasługuje na to.

– Jedną z nagród dla kibiców deklarujących wpłaty była kolacja z trenerem...

– Dla ratowania tego klubu mogę iść na tyle kolacji, ile tylko będzie trzeba.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze