- Mieliśmy ten złoty medal tak blisko i nie udało się po niego sięgnąć. Sport bywa brutalny - podsumowuje Michał Winiarski (29 l.), autor najbardziej pechowego ataku ostatnich lat w polskiej siatkówce.
Przy stanie 2:2 w setach i 16:15 dla Zenitu piłka po uderzeniu "Winiara" otarła się o rosyjski blok. Tyle że sędziowie odgwizdali koniec meczu, nie dopatrując się dotknięcia. Nie chcieli też sprawdzić powtórki wideo, na co pozwalały im przepisy.
- Widocznie byli pewni swojej decyzji - komentuje trener Skry Jacek Nawrocki (46 l.). - To jest element widowiska sportowego, takie punkty są w nie wliczone, musimy to oceniać chłodno. W sumie wiele akcji w tym meczu mogliśmy rozwiązać lepiej, kilka piłek oddaliśmy Rosjanom - dodaje szkoleniowiec.
Faktycznie, Skra miała Zenit na widelcu w czwartym secie. Gdyby Mariusz Wlazły (29 l.) nie usiłował przy piłce meczowej huknąć jak z armaty, tylko stosował się do zaleceń trenera, wypadki mogły potoczyć się korzystniej dla mistrzów Polski.
- Nie wiem czy to było decydujące, a przecież gdyby trafił asa, zostałby bohaterem. Nie obwiniamy Mariusza, jesteśmy drużyną, każdy robił wszystko, żeby wygrać - mówi Winiarski.
Po meczu na telebimie puszczono jeszcze raz ostatnią akcję, po obejrzeniu której kibice zaczęli gwizdać na dekorowaną akurat drużynę triumfatorów.
- Pewnie u chłopaków z Kazania pozostawiło to niesmak, ale mam nadzieję, że obejrzał to też sobie sędzia. Skoro na małym telewizorze nie chciał, to zobaczył wszystko na dużym ekranie - szydzi Winiarski.