Dawno nie było sytuacji w polskiej siatkówce, gdzie drużyna borykała się z tak ogromnymi problemami finansowymi. Stocznia miała mocarstwowe plany. W drużynie znalazło się wiele gwiazd siatkówki z Łukaszem Żygadło i z Kurkiem właśnie. Skład szczecińskiego zespołu mógł robić wrażenie. Ale nadzieje bardzo szybko się rozpłynęły. Okazało się, że zawodnicy nie dostają pensji, a klub nie ma pieniędzy właściwie na nic.
Do ostatniej chwili próbowano ratować Stocznię, ale ostatecznie zdecydowano się, że klub przestaje istnieć. Już wcześniej z zespołu zaczęli odchodzić kolejni siatkarze. Jednym z pierwszych, który zdecydował się na taki krok był Kurek. - Nigdy w życiu nie przeżyłem takiego sezonu, ale mam nadzieję, że już więcej nie powtórzy się sytuacja, w której zespół wycofuje się z rozgrywek z przyczyn pozasportowych. Uważam, że parę rzeczy, które się wydarzyły, nie powinno mieć miejsca w lidze, którą niektórzy nazywają ligą mistrzów świata - powiedział atakujący w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Kurek przyznał również, że nie zobaczył żadnych pieniędzy z klubu. - Nie otrzymałem żadnego wynagrodzenia, które należało mi się za czas, który tam spędziłem i pracę, którą wykonałem - stwierdził atakujący. - Ze swojej strony chciałbym jednak podkreślić, że problem istnieje i będziemy szukać właściwej drogi, by odzyskać pieniądze - dodał siatkarz.