Mariusz Wlazły, Polska - Niemcy

i

Autor: CYFRASPORT Mariusz Wlazły, Polska - Niemcy

Tak Mariusz Wlazły dokopał Niemcom

2014-09-22 4:00

Ten "Szampon" czyni cuda! Atakujący reprezentacji Polski Mariusz Wlazły (31 l.) robił co chciał z rywalami podczas siatkarskiego mundialu. Rywale kręcili tylko głową, kiedy wbijał piłki jak młotkiem w podłogę. A jeszcze bardziej przecierali oczy ze zdumienia, gdy lider biało-czerwonych uratował zespół przed utratą punktu efektownym piłkarskim kopnięciem!

Tak było podczas półfinałowego spotkania z Niemcami, wygranego przez Polaków 3:1. Wlazły zdobył 22 pkt, w tym 3 po asach serwisowych. Ale zagraniem meczu była jego akcja w obronie. Przy piłce setowej dla rywali w drugim secie piłka odskoczyła w stronę bocznej linii boiska i wydawało się, że już po wszystkim. Ale nie dla Wlazłego, który pognał za nią i w ekwilibrystyczny sposób odbił nogą. Potem w kilku akcjach odwróciliśmy przebieg tej partii na naszą korzyść.

Aleksiej Spiridonow znów obraził Polaków! Co zrobił tym razem?

Złośliwi twierdzą, że trener Stephane Antiga (38 l.) został selekcjonerem tylko po to, by namówić skłóconego z PZPS od 2010 r. Wlazłego na powrót do kadry. To oczywiście nie jest cała prawda, ale nikt nie zaprzeczy, że bez francuskiego szkoleniowca nie byłoby w reprezentacji "Szampona". A bez niego nie zaszlibyśmy tak daleko w turnieju.

Sam Wlazły nie wraca do przeszłości, ale widać, że w obecnej kadrze czuje się jak ryba w wodzie. No i poprowadził ją do wielkich rzeczy.

- Czuję wielkie emocje. Jestem szczęśliwy i zmęczony. To, że graliśmy finał mistrzostw świata, z trudem do nas docierało, do mnie długo nie dotarło. A fantastyczny jest fakt, że działo się to wszystko w obecności naszych kibiców, którzy kochają siatkówkę - opowiadał Wlazły, który jak zwykle po meczach mundialu paradował wokół parkietu ze swoim synem Arkiem (5 l.). - W tym turnieju chcieliśmy pokazać, że nie jesteśmy chłopcami do bicia, że potrafimy pokonać najlepsze zespoły na świecie - dodaje zawodnik, za którego na początku kariery... nikt nie dałby pięciu groszy.

Na Wlazłego, wówczas niepozornego chudzinę grającego w Wieluniu, skierowano kiedyś uwagę Ireneusza Mazura, który później wprowadzał go do dorosłej siatkówki klubowej i reprezentacyjnej. Początkowo siatkarz nie zrobił wrażenia na trenerze, ale szybko to się zmieniło, gdy Mazur zobaczył, jakie fantastyczne zdolności motoryczne wykazuje niepozorny, szczupły zawodnik, który mniej więcej w tym czasie został też "Szamponem".

KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail

Najnowsze