Ten Król pokonał ból

2010-05-13 3:00

Kibice siatkówki czekali na takie wiadomości od bardzo dawna. Najlepszy polski atakujący Mariusz Wlazły (27 l.) po zakończeniu sezonu ligowego wreszcie nie narzeka na problemy ze zdrowiem. Cztery miesiące przed imprezą roku - mistrzostwami świata we Włoszech.

W ostatnich wielkich imprezach, w których brali udział biało-czerwoni (ME 2007 i 2009), Wlazły nie mógł wystąpić z powodu kontuzji. Po zakończeniu ekstraklasy, w której ze Skrą wygrywał od 2005 r. wszystko co chciał, zwykle był tak wyeksploatowany, że nadawał się do natychmiastowego leczenia.

We wtorek, po zwycięstwie 3:2 nad Jastrzębiem w czwartym meczu finału, po raz szósty z rzędu wywalczył mistrzostwo Polski w bełchatowskich barwach. Z twarzy nie schodził mu uśmiech, bo w końcu nic go po sezonie nie boli.

- Nic to może przesada, zawsze coś tam pobolewa. Jednak na tyle, na ile ból może być przyjemny, nie jest tak źle - śmieje się Wlazły. - Teraz po prostu spokojnie można funkcjonować. Po pierwszym finale w 2005 roku czułem się równie dobrze i nie byłem tak zamęczony jak w kolejnych sezonach - przypomina sobie siatkarz, który od 5 lat jest ze Skrą prawdziwym królem ligowego polowania. - Wtedy i dzisiaj grałem na większej świeżości. Obecny sezon miałem krótki, a mój powrót na parkiet po rehabilitacji (przez 5 miesięcy leczył uraz kolana - red.) był chyba najtrudniejszym momentem rozgrywek - nie ukrywa bombardier mistrzów Polski.

Teraz przed nim i kolegami z reprezentacji Polski kolejne wyzwanie. Trener Daniel Castellani (49 l.) pozwolił niektórym graczom na nieco dłuższe urlopy po lidze, ale za chwilę i oni dołączą w Spale do kolegów. Na początek mecze towarzyskie z Francuzami, potem Liga Światowa, Memoriał Wagnera, a pod koniec września - mistrzostwa świata, w których Polska broni srebrnego medalu.

- Odpoczynku za wiele nie ma, ale cieszę się, że jestem w stanie, w którym na obóz kadry mogę jechać spokojnie i bez obaw w niej funkcjonować - przekonuje Wlazły.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze