– Co wie pan dzisiaj na pewno w kwestii rozegrania Ligi Narodów?
– Poza zmieszczoną na jednej stronie przysłaną nam ogólną informacją o miejscu i terminie, praktycznie nic. Dlatego wysłaliśmy ze związkiem pytania do światowej federacji w sprawie tej imprezy, bo znaków zapytania jest naprawdę sporo.
– Na przykład?
– Skoro bańka ma być zamknięta przez cały czas, a to wynika z dokumentu nam przedstawionego, co się stanie, gdy siatkarz dozna urazu i będzie potrzebował wykonania badania specjalistycznego w szpitalu? Jeśli opuści izolowane miejsce rozgrywania turnieju, to jak ma wrócić? Chcieliśmy także poznać szczegóły dotyczące zakwaterowania, wyżywienia i sposobu jego dostawy, organizacji obiektów treningowych i siłowni dla 16 drużyn. Jest mnóstwo tego typu praktycznych zagadnień, o których chcielibyśmy wiedzieć więcej niż wiemy obecnie. Podam przykład Piotrka Nowakowskiego, który może jeść wyłącznie potrawy bezglutenowe. Dobrze więc byłoby poznać plany organizatora choćby w tym konkretnym przypadku, ale jest tego oczywiście o wiele więcej. Nie mogłem nawet skonsultować się z zawodnikami czy wysłuchać ich pomysłów na temat Ligi Narodów, bo nie wiemy rzeczy zupełnie podstawowych. Naszym głównym zmartwieniem jest baza treningowa w bańce i jej dostępność. W sezonie olimpijskim to kwestia absolutnie pierwszoplanowa. Nie wyobrażam sobie, że ktoś nam wydzieli salę na godzinę czy pół i nie będziemy mieli nic do powiedzenia. Tak się do igrzysk nie przygotujemy.
– Z drugiej strony, Liga Narodów to jedyne zawody, podczas których można się szykować do najważniejszej imprezy sezonu.
– Oczywiście, ale powtarzam, że musimy mieć pełną wiedzę na temat warunków, jakie zostaną nam zaproponowane. Samo rozegranie meczów to najłatwiejsza część całego przedsięwzięcia. To trochę jak z wyjazdem na wakacje: chciałbyś wiedzieć co cię czeka, nie rezerwujesz w ciemno. Chcemy tam pojechać, pewnie tak jak wszyscy, ale powiedzcie nam coś więcej.
Brutalna krytyka Bartosza Bednorza w Rosji po porażce Zenitu z Zaksą. „Zagrał dla Polaków”
– Tymczasem powołał pan 24 siatkarzy do szerokiej kadry. To daje dwie dwunastki, z których jedna stanie się tą olimpijską...
– Było kilka opcji, choćby z tego powodu, że jedna z wersji rozgrywania Ligi Narodów przewidywała bańki kontynentalne. Wtedy w grę wchodziłoby podróżowanie i możliwość wymiany składu pomiędzy turniejami. To dałoby szansę większej liczbie zawodników. Cała moja koncepcja byłaby wówczas inna, mógłbym rotować. Chcę przez to powiedzieć, że lista była o wiele dłuższa. Pandemia jest fatalna dla młodszych siatkarzy, którzy aspirują do kadry, bo nie mam jak dać im szansy grania. Skoro w obecnych warunkach musiałem podjąć decyzję, wybrałem 24 kadrowiczów, o których mam przekonanie, że każdy z nich ma szansę wyjazdu na igrzyska. Nie ma w tej grupie takich postaci jak Karol Butryn z Resovii czy Bartłomiej Lipiński z Trefla. Nie dlatego, że w ogóle nie zasłużyli na powołanie do drużyny narodowej, tylko z tego względu, że ich międzynarodowe doświadczenie jest żadne i nie mieliby szans na Tokio. Na tej szerszej liście oczywiście się znaleźli. Moim kryterium nie było to, kto rozegrał doskonały sezon, kto jest niesamowicie utalentowany i kto ma przed sobą przyszłość, tylko fakt czy masz za sobą pewną liczbę spotkań na poziomie międzynarodowym. Można powiedzieć, że niektóry gracze zostali w pewien sposób ukarani z powodu pandemii.
– Dziewiętnastu siatkarzy miało pewność, że znajdzie się wśród powołanych, bo tak pan zapowiedział dawno temu.
– Obiecałem dziewiętnastce, która uczestniczyła w ubiegłorocznych obozach, że zostanie wpisana na listę w tym roku. Wyraźnie stwierdziłem, że forma klubowa nie będzie miała na to wpływu. Można się zastanawiać, czy to była właściwa decyzja, ale skoro coś obiecuję, to się z tego wywiązuję. Chciałem zachować grupę z minionego lata. Nie trzeba było więc prowadzić dłuższych dyskusji na temat wyborów. Poza tym miało to na celu zrzucenie z nich presji w trakcie rozgrywek ligowych, które odbywały się w warunkach pandemii i były przez to o wiele trudniejsze niż zwykle. Nie chciałem, by o tym, czy ktoś jest w kadrze, czy nie, decydował covid. Dotrzymałem słowa.
Vital Heynen wybrał kadrę siatkarzy na olimpijski sezon. Kamil Semeniuk dostał szansę!
– Najgorętszym nazwiskiem w polskiej siatkówce jest w tej chwili przyjmujący Zaksy Kamil Semeniuk. Znalazł się w kadrze, ale należy do najmniej doświadczonych zawodników, a takich zwykle pan nie zabiera na najważniejsze imprezy. Jakie są jego szanse na Tokio?
– Jeszcze raz powtarzam i stwierdziłem to jasno: każdy z tych 24 siatkarzy ma potencjał, by pojechać na turniej olimpijski. Gdybym o kimś sądził, że nie ma najmniejszych szans na wyjazd do Japonii, tobym go nie wybrał.
51 PUNKTÓW! Bartosz Kurek szaleje w Japonii [WIDEO]
– A mówiąc o poziomie poszczególnych graczy: gdy pan patrzy na to, co w Japonii wyprawia Bartosz Kurek (ostatnio zdobył w meczu ligowym 51 pkt – red.), serce rośnie?
– Ten sezon był skomplikowany. W listopadzie i grudniu poziom gry kadrowiczów w Polsce z powodu przebytych zakażeń był niski. Po nowym roku poszedł w górę, kluby przestały odczuwać problemy związane z koronawirusem. Byłem tym usatysfakcjonowany. Oczywiście śledzę też mecze w Japonii. I najbardziej jestem szczęśliwy, że Kurek nie złapał żadnej kontuzji, to kluczowe. Fizycznie jest w dobrej formie, ale i tak wszystko zweryfikujemy po rozpoczęciu zgrupowania. Wtedy zobaczymy, w jakim miejscu jest reprezentacja. Mamy dwa i pół miesiąca, by doprowadzić graczy do optymalnej dyspozycji.
– Ma pan już zakreśloną w kalendarzu datę ogłoszenia dwunastki na igrzyska olimpijskie?
– Siatkarze wiedzą, że skład na Tokio podam kilka dni po zakończeniu Ligi Narodów, czyli pod koniec czerwca.