To będzie mecz roku 2009 - z jednej strony urażony Argentyńczyk, który z Polską rozstawał się w nieciekawych okolicznościach, a z drugiej nasi siatkarze, nie wszyscy pałający do Raula wielką miłością.
Tylko "Super Expressowi" udzielił Lozano pierwszego wywiadu od wyjazdu z Polski.
- W Polsce już sobie ostrzą zęby na mecz Polska - Niemcy. Zapowiada się, że będzie bardzo ostro...
Raul Lozano: - Nie ma co ukrywać, to będzie wyjątkowy mecz i dla mnie, i dla Polaków. Zobaczyć moich byłych podopiecznych po drugiej stronie siatki... to bardzo dziwne uczucie. Jakbym grał przeciw własnej ojczyźnie. Kiedyś tak się czułem, prowadząc Polskę w meczach z Argentyną. A już niedługo z Niemcami ruszę na Polskę. Kiedy usłyszę polski hymn, na pewno bardzo się wzruszę. Trudno będzie pozostać obojętnym, skoro przeżyło się tu tyle pięknych chwil.
- Ale konfliktów też nie brakowało. Z działaczami PZPS, niektórymi siatkarzami... Wlazły powiedział niedawno, że już się nie może doczekać tego meczu, żeby się na panu odegrać. A działacz PZPS anonimowo dodał, że skoro objął pan Niemców, to nie ma się co bać tej drużyny.
- Mam z Polski zbyt wiele fajnych wspomnień, żeby psuć to sobie tego typu pyskówkami. Powiem więcej, jeśli tylko czas pozwoli, to będę wpadał do Warszawy, bo zostawiłem tu duże grono przyjaciół. A przy okazji serdeczne pozdrowienia dla kibiców, zawodników i moich byłych współpracowników. Natomiast co do meczu: jestem profesjonalistą i zrobię wszystko, żeby na mistrzostwach Europy pokonać Polskę.
- Czym skusili pana Niemcy? Długo negocjowaliście?
- Nie, wszystko zostało załatwione błyskawicznie. Dla mnie ważne było, że Niemcy wykazywali dużą determinację, aby mnie zatrudnić. Nie byłem którymś tam kandydatem, gdzieś z tyłu kolejki. Od razu mówili, że bardzo mnie chcą. I mają.
- A co na to rodzina? W Polsce często dochodziło do sprzeczek, że za krótko pan u nas przebywa, że za długo pan jest w Argentynie...
- To też ważny element mojej umowy z Niemcami. Podeszli z dużym zrozumieniem do tego, że moja rodzina mieszka w Argentynie. Umówiłem się, że będę u nich spędzał tylko 5 miesięcy w roku. A zimą mogę nawet podjąć pracę w klubie lub dawać wykłady gdziekolwiek chcę.
- Wierzy pan w sukces z Niemcami? Nie jest to światowa czołówka...
- Ale mają dwa elementy niezbędne do osiągnięcia sukcesu - kilku doświadczonych siatkarzy grających w dobrych ligach europejskich i dobry zespół młodzieżowy. Z takiej mieszanki może wyjść coś ciekawego. A jeśli miałbym porównywać to do początków pracy w Polsce, to powiem tak: w Polsce było więcej utalentowanych graczy. Wspólne było natomiast to, że kiedy obejmowałem pracę, żaden z tych zespołów od wielu, wielu lat nie był na podium ważnej imprezy. W Polsce udało mi się to zmienić. Teraz czas na Niemcy. Aha, jeszcze jedno. W Polsce siatkówka robi furorę. W Niemczech, nie ma co ukrywać, tak popularna nie jest.
- Zawojuje pan świat z Niemcami? Raczej wątpliwe...
- Niewykluczone, że hegemonia Brazylii trochę jeszcze potrwa, ale Amerykanie, wygrywając z nimi igrzyska, pokazali, że inni są już bardzo blisko. Każdy chce się dobrać mistrzom do skóry. Niemcy nie są jeszcze w stanie tego zrobić, ale po to tu jestem, żeby to zmienić.