Włoski szkoleniowiec może być przede wszystkim usatysfakcjonowany z przesunięcia Zbigniewa Bartmana (24 l.) na pozycję atakującego. Półtora miesiąca po rozpoczęciu tego eksperymentu Anastasi nie może się nachwalić "Zibiego".
On gra jak Stanley
- To dla niego trudne zadanie, ale jestem mile zaskoczony, jak dobrze sobie radzi - mówi nam trener biało-czerwonych. - Zresztą w USA podchodzili do mnie zszokowani amerykańscy fachowcy i z niedowierzaniem kręcili głowami, gdy mówiłem, że Bartman występuje w ataku dopiero od kilku tygodni. "Przecież on gra zupełnie jak nasz Clayton Stanley!", takie opinie słyszałem od trenerów - opowiada Anastasi. - Nie dziwią mnie takie głosy, bo "Zibi" kocha walkę na parkiecie, ma olbrzymią łatwość ataku, którą chciałem wykorzystać, ustawiając go na nowej pozycji.
Przeczytaj koniecznie: Siatkówka, Liga Światowa. Polacy zlali mistrzów olimpijskich!
Młodzi nie zawodzą
Bartman ma pewne miejsce w wyjściowej szóstce reprezentacji Polski na pozycji atakującego. Teoretycznie mogłoby się to zmienić, gdyby po wyleczeniu kontuzji drużynę wzmocnił Piotr Gruszka (34 l.) lub po ewentualnym powrocie do kadry Mariusza Wlazłego (28 l.). Anastasi na razie nie widzi żadnego problemu.
- Trzymam się składu, który jest na ten moment najlepszy - tłumaczy. - Nie chcę się zastanawiać, co będzie w przyszłości. Nie wiem, w jakiej formie będzie Gruszka. Muszę budować drużynę na teraz, na najbliższe tygodnie. Jestem zadowolony, bo przecież nie tylko Bartman, ale i inni mnie nie zawiedli. Łukasz Żygadło coraz lepiej czuje się po trudnym powrocie do zespołu, imponują młodsi, Piotr Nowakowski i Michał Kubiak. Nie chcę jednak mówić, że stworzyłem już żelazną szóstkę. Potrzebuję silnego, szerokiego składu i dlatego szukam wciąż różnych wariantów - dodaje Anastasi.
Patrz też: Polska - Niemcy w Gdańsku!
Włoski trener chwali, ale ani na chwilę nie odpuszcza podopiecznym. Po wczorajszym powrocie do kraju dał im dwa dni wolnego, ale... coś za coś. W zamian musieli trenować w niedzielę w USA, dzień po drugim spotkaniu z Amerykanami.
- Musiałem tak zrobić, bo będzie za mało czasu na zajęcia przed weekendowymi meczami z Portoryko - wyjaśnia.