Bartosz Zmarzlik jest na ostatniej prostej do odzyskania po roku przerwy tytułu mistrza świata. Po zwycięstwie przed tygodniem w Grand Prix Danii w Vojens, ma już 20 punktów przewagi nad Leonem Madsenem. Wystarczy, że w sobotniej Grand Prix w Malilli będzie przed Duńczykiem, a na jeden turniej przed zakończeniem sezonu będzie mógł świętować tytuł mistrzowski. W wywiadzie dla „Super Expressu” Bartosz Zmarzlik opowiedział nie tylko o sportowych tematach, ale otworzył się prywatnie. Zdradził, że jego syn Antoni już ma smykałkę do motoryzacji.
„Super Express”: - Wielu kibiców już teraz wiesza panu złoty medal mistrzostw świata na szyi. Czy tak duże oczekiwania dodają presji, odczuwa ją pan?
Bartosz Zmarzlik: - Szczerze mówiąc nie słucham takich opinii. Speedway Grand Prix we Wrocławiu pokazało, że może drugi zawodnik w kolejności zbliżyć się i to bardzo. Podchodzę do kolejnych zawodów skoncentrowany.
- Jak mógłby pan porównać siebie walczącego o pierwsze złoto MŚ, z tym co jest teraz, czyli walką o trzecie mistrzostwo? Apetyt na złoto jest taki sam?
- Motywacja niezmiennie ta sama. Pod tym względem nic się nie zmieniło. Poniekąd doświadczenie z 2019 roku pozwala mi inaczej spojrzeć na tegoroczne zawody i trochę inaczej do nich podejść, ale tak samo jak kiedyś tak dziś pragnę wygrywać.
- Jak zmienił się pan jako człowiek i jako zawodnik przez ten czas?
- Chyba nie mnie to oceniać. Mimo wszystko wiem, że jako zawodnik rozwinąłem się, ale wiem, gdzie leżą jeszcze moje sportowe potrzeby. Wiem co jeszcze muszę zmienić, aby stać się bardziej kompletnym zawodnikiem. Są tory, z którymi jeszcze mam kłopot. Dlatego kocham ten sport bo tu nie ma nudy, zawsze można zrobić coś lepiej, zawsze można znaleźć coś co pozwoli być ułamek sekundy przed rywalem.
Bartosz Zmarzlik dla „Super Expressu”: Tor w Vojens nie wybacza, trzeba się napocić
- Jest wiele opinii, że narodzenie dziecka sprawia, że żużlowiec jeździ wolniej, bardziej na siebie uważa. Czy w pana przypadku tak jest?
- Wydaje mi się, że akurat w moim przypadku nic się nie zmieniło. Żużel to jest to co kocham, uwielbiam się ścigać.
- Jak pan się spełnia jako ojciec, bardzo życie się zmieniło?
- W tej sferze wiele się zmieniło. Antek daje mi i Sandrze wiele radości. Jest niezwykle wesołym dzieckiem i na dodatek ciągnie go motoryzacja. Naprawdę inaczej się wraca do domu po zawodach, kiedy wiesz, że wrócisz, a w drzwiach czeka na ciebie syn.
- Czy chciałby pan, żeby syn poszedł pana drogą? Widać w nim już smykałkę do żużla?
- Za wcześnie na to. Uwielbia motoryzację i to mnie cieszy, ale jestem pewien, że znajdzie swoją drogę. Nie zamierzam go na siłę do żużla ciągnąć. On sam musi podjąć tę decyzję. Co będzie to będzie.
- Życie żużlowca to ciągłe podróże. Czy często pojawiają się trudne chwile, tęsknota za domem, rodziną, synkiem?
- Na szczęście to jest tak, że nie ma mnie maksymalnie kilka dni w domu, a przeważnie jest to jeden dzień, więc nie jest aż tak trudno. Uwielbiam miejsce, w którym mieszkam więc to oczywiste, że lubię wracać do domu. Jest rodzina, jest warsztat.
- Jako młodszy zawodnik często wspominał pan, że radzi się w wielu kwestiach Tomasza Golloba. Wciąż dzwoni pan do niego po radę?
- Rozmawiamy ze sobą, wymieniamy poglądy. Dobrze jest posłuchać rad i takiego trochę spojrzenia z innej perspektywy. Nie jestem w stanie sam wszystkiego widzieć a taka rozmowa wiele przynosi. Pojawiają się nowe pomysły, wnioski. Jest to oczywiście bardzo pomocne. Pan Tomasz naprawdę mi wiele pomógł.
Świetne informacje o zdrowiu Adriana Miedzińskiego. Lekarze byli zaskoczeni