Gollob zgarnął wszystko

2008-10-20 8:00

Takich emocji i dramaturgii nie było w cyklu Grand Prix od lat. Tomasz Gollob (37 l.), władca absolutny toru w Bydgoszczy, dopiero w ostatnim biegu wyrwał z gardła Grega Hancocka (38 l.) brązowy medal mistrzostw świata. Najlepszy polski żużlowiec pokazał jazdę godną... XXII wieku.

Gollob nie tylko w fantastycznym stylu triumfował w finałowych zawodach tego sezonu, ale na deser, w specjalnym biegu Super Prix, znów zmiażdżył rywali, inkasując za to najwyższą w historii żużla nagrodę - 120 tysięcy dolarów.

Cisza tylko na chwilę

- Pieniądze nie są najważniejsze, one tylko pomagają w życiu. Liczy się wyłącznie medal, zdobyłem go dla Polski, dla najlepszych kibiców na świecie - mówi kapitan Stali Gorzów.

Gollob przed ściganiem w Bydgoszczy tracił do trzeciego w klasyfikacji Hancocka tylko dwa punkty. Odrobił to w półfinale i o brązowym medalu miał rozstrzygnąć wielki finał. W nim Polak do mety dojechał kilkadziesiąt metrów przed konkurentami, nie pozostawiając im jakichkolwiek złudzeń, kto rządzi na torze Polonii.

Zaczęło się jednak od katastrofy - w pierwszym biegu motocykl Golloba zdefektował.

- To była tragedia. Nagle stadion zamilkł, zapadła kompletna cisza. Na szczęście trochę lat jazdy mam już za sobą, więc nie spanikowałem. Wróciłem do parkingu, z mechanikami nanieśliśmy kilka korekt, no i potem już poszło - opowiada.

Od tego momentu trybuny nie przycichły ani na sekundę. Trudno się jednak kibicom dziwić, bo to, co wyprawiał popularny "Chudy" na pierwszym wirażu, mogło doprowadzić do niejednego zawału serca.

Król i królowa

Tylko w sobie znany sposób na małej przestrzeni potrafił z czwartego miejsca błyskawicznie przeskoczyć na pierwsze.

- Po prostu intensywnie myślałem na torze - śmieje się Gollob.

W kuluarach tuż przed zawodami mówiło się nawet, że światowa czołówka zawiązała coś na kształt "spółdzielni", która miała zrobić wszystko, by Polak nie zdobył medalu.

- Chyba coś im nie wyszło - żartuje Tomek. Najwięcej zastrzeżeń co do zmiany lokalizacji finałowej GP (z Gelsenkirchen do Bydgoszczy) miał oczywiście Hancock.

- To, co wydarzyło się w Niemczech, to jedne wielkie oszustwo. Wstyd dla całego żużla. A czemu przeniesiono zawody do Bydgoszczy? Nie wiem, ale tylko Gollobowi podobała się ta decyzja - mówi Amerykanin.

Po zawodach potrafił jednak docenić klasę Polaka.

- To była cholernie ciężka walka. Robiłem co w mojej mocy, ale on jest tutaj królem, ja tylko królową - śmiał się "Herbie".

Wracam do gry

"Super Express": - Wielu już pana skreśliło, a tymczasem jest pan znowu na podium.

Tomasz Gollob: - Wróciłem do dużej gry, do grona tych zawodników, których będzie się wspominać latami. To jest wynagrodzenie za ciężką pracę w ostatnim czasie. Młody już nie jestem, medal każdego koloru cieszy. Nie wymagajcie ode mnie złota, bo konkurencja nie śpi, a stawianie mnie pod ścianą nie jest najlepszym pomysłem. Pragnę tego tytułu, powalczę o niego w następnym roku, ale obiecać, że go zdobędę, nie mogę. Ale na pewno to nie koniec moich sukcesów.

- Komu dedykuje pan ten medal?

- Oczywiście najbliższym, mamie, tacie, żonie i córeczce. Oni mi wszyscy zaufali i naprawdę poświęcili dużo, bym mógł uprawiać ten sport. Ojciec posadził mnie na motor, jak miałem 6 lat i powiedział wtedy: "Synu, będziesz wielki". Chyba spełniłem jego oczekiwania.

- Presja była ogromna?

- W ogóle ostatni tydzień to był jeden wielki koszmar. Nerwy straszne, zamiast spać, to zastanawiałem się w nocy, co zrobić, by w sobotę pojechać perfekcyjnie. Myślałem, myślałem i wykombinowałem. To najszczęśliwszy dzień w moim życiu.

Impreza trwała do 3.30. Gollob fetował na werandzie

Tomasz Gollob (37 l.) to typowy domator. Sukcesy zazwyczaj świętuje w gronie najbliższej rodziny. Jednak w sobotę zrobił wyjątek. Brązowy medal mistrzostw świata fetował do późnej nocy z kilkunastoma przyjaciółmi.

Trzeba przyznać, że najlepszy polski żużlowiec ma dobry gust. Na imprezę wybrał bowiem restaurację Weranda w Bydgoszczy, usytuowaną w bliskim sąsiedztwie pięknego parku Kazimierza Wielkiego. Lokal słynie z oryginalnych dań, a specjalnością zakładu jest wołowina z Kobe, cena za porcję - bagatela 190 złotych! Gollob na miejsce dotarł jednak dopiero po północy, bo ze stadionu Polonii nie chcieli wypuścić go kibice. Każdy chciał mieć zdjęcie albo chociaż autograf mistrza. Zabawa trwała do godz. 3.30. Godzinę wcześniej do domu wróciła żona Golloba, Brygida. "Chudy" opuścił lokal z brązowym medalem w ręku, a przyjaciele na pożegnanie zaczęli jeszcze skandować: "Tomasz Gollob, Tomasz!". Pod restaurację podjeżdżał swoim luksusowym BMW 7. W powrotną drogę za kierownicą usiadł już jednak jego przyjaciel. Ciekawe, dlaczegoÉ

Wyniki finałowego GP w Bydgoszczy
1. Tomasz Gollob - 21 punktów + 1. miejsce w finale
2. Hans Andersen (Dania) - 17 + 2. miejsce w finale
3. Greg Hancock (USA) - 15 + 3. miejsce w finale
É 10. Rune Holta - 7

Klasyfikacja końcowa cyklu GP
1. Pedersen - 174 punkty
2. Jason Crump (Australia) - 152
3. GOLLOB - 148

Najnowsze