Dla Golloba liczy się medal, nie kasa

2008-10-09 5:00

W tegorocznym cyklu Grand Prix Tomasz Gollob (37 l.) zarobił 63,5 tysiąca dolarów. W sobotę w Gelsenkirchen za zwycięstwo w jednym biegu może dostać dwa razy tyle! Ale dla najlepszego polskiego żużlowca kasa się nie liczy. Kapitan Stali Gorzów marzy bowiem o brązowym medalu mistrzostw świata.

Na stadionie Schalke 04, już po GP Niemiec, odbędzie się specjalny bieg. Spotkają się w nim triumfatorzy wszystkich turniejów na sztucznych torach, a zwycięzca zgarnie rekordową w historii żużla nagrodę - 120 tysięcy dolarów!

Pewni udziału w tym wyścigu są już: Rune Holta, Jason Crump i właśnie Gollob. Czwarty uczestnik zostanie wyłoniony w Gelsenkirchen.

- Fajnie, że organizatorzy kombinują, co by tu zrobić, by uatrakcyjnić zawody, ale dla mnie w sobotę kasa nie ma najmniejszego znaczenia. Jadę tam wywalczyć wreszcie po siedmiu latach medal dla Polski i tylko to mnie interesuje - deklaruje Gollob.

Polak do trzeciego w klasyfikacji Grega Hancocka traci zaledwie dwa punkty.

- Gdyby nie pomyłka sędziego sprzed dwóch tygodni w Lonigo, teraz to Greg musiałby mnie gonić. Stało się inaczej, ale na szczęście zostały jeszcze jedne zawody. Oby tym razem rywalami byli tylko inni zawodnicy na torze, a nie ktoś z wieży sędziowskiej - mówi Polak.

Gollob wielokrotnie powtarzał, że jazda w GP to zaszczyt, a nie okazja do zarobienia sporych pieniądzy.

- I nie wycofuję się z tego. Często zdarza się, że nawet trzeba sporo do tej zabawy dokładać - przyznaje. Mimo to o czeku na 120 tys. nawet nie myśli.

- Jeśli wykonam to najważniejsze zadanie w sobotni wieczór, to będę mógł się zająć następnym. Jeżeli nie wywalczę medalu, humoru i tak nic mi nie poprawi - kończy Gollob.

Najnowsze