"Super Express": - Mistrzostwo świata juniorów z tak poważną kontuzją to wielki wyczyn. Jak tego dokonałeś?
Maksym Drabik: - To zasługa mojego fizjoterapeuty Łukasza Jaworskiego. Po wypadku od razu przeszedłem operację, a on dał mi wyjątkowe wsparcie, co bardzo doceniam. Mentalnie byłem gotowy wsiąść na motocykl od razu po wypadku. Jednak ból odczuwałem przez kilkanaście dni. Nawet w trakcie meczu miałem grymas na twarzy. Złamany obojczyk mam zespolony płytką i kilkoma śrubami. To kwestia czasu, kiedy się ich pozbędę. Momentami przeżywałem katorgę, ale później każdy punkcik smakował podwójnie. Sukcesy są warte przejścia przez tę katorgę.
- W finale Ekstraligi zdobyłeś 12 punktów, najwięcej z całej drużyny. Kontuzja bardzo przeszkadzała?
- Do końca nie wiedziałem, czy uda mi się zrobić chociaż jedno kółko, a udało się pojechać w obu zawodach. Choć pozostał niedosyt, że nie udało się zdobyć złota, z tego srebra możemy być zadowoleni. Indywidualnie ten sezon był dla mnie świetny.
- Zakończyłeś go zdobyciem mistrzostwa świata juniorów w Pardubicach.
- To zasługa mojego zespołu. Tunerzy Ryszard Kowalski i Ashley Holloway znakomicie przygotowali mój sprzęt. Ja dołożyłem tylko małą cegiełkę do tego zwycięstwa. MŚJ to motywacyjny kopniak na przyszły sezon.
- Kto jest twoim żużlowym idolem?
- Zawsze wzorowałem się na tacie (Sławomir Drabik, były świetny żużlowiec - red.) i nigdy tego nie zmienię.
- Jaki jest Drabik poza torem?
- Lubię wyskoczyć ze znajomymi na kolację, podróżować, zwiedzać i poznawać nowe miejsca. Niebawem wybieram się na wakacje na Gran Canarię, by zrelaksować się po udanym sezonie. W wolnych chwilach uwielbiam też jeździć crossem.
Zobacz: Co za koszmar! Zderzył się z bandą przy prędkości 276 km/h! [WIDEO]
Przeczytaj: Afera korupcyjna w polskim żużlu! Policja zatrzymała podejrzanego
Sprawdź: Max Fricke podczas GP w Toruniu miał groźny wypadek. Jak on to przeżył?!