Nie bez powodu w ostatnim czasie zrobiło się nieco głośniej o Romanie Bilińskim. Brytyjsko-polski kierowca (oczekuje na polski paszport) właśnie zadebiutował w wyścigowej serii FRECA. Jest to kategoria, w której zawodnicy przygotowują się do startów w Formule 2 oraz Formule 3. Biliński dołączył do zespołu Trident Motorsport, dla którego jest to także pierwszy sezon we FRECA. Dla zespołu Trident ma być to przygotowanie kierowców do F2 oraz F3, gdzie z powodzeniem występuje. Okazuje się jednak, że zawodnik, oprócz talentu, musi mieć także wsparcie finansowe, o czym szerzej opowiedział Henryk Biliński, tata Romana.
Iść śladami Roberta Kubicy. Roman Biliński rozpoczyna przygodę z FRECA
„20 lat temu potrzebowałeś talentu. Teraz potrzebujesz…”
Henryk Biliński zapytany o to, jakie koszta ponosi, nie zdradzał konkretnych kwot, ale przyznał, że wydatków jest dużo. W finansowaniu startów syna pomagają sponsorzy, ale nie pokrywa to wszystkich kosztów, a do tego z każdą kategorią wyżej trzeba znaleźć tych pieniędzy więcej. – To sporo kosztuje. Ale muszę przyznać, że mam dosyć sponsorów, którzy w tym pomagają. To ułatwia sytuację. Na kolejnych poziomach te pieniądze są coraz większe i tych sponsorów trzeba będzie szukać jeszcze więcej. Przykro to mówić, ale 20 lat temu potrzebowałeś talentu. Teraz potrzebujesz nie tylko talentu, ale też pieniędzy. Musisz mieć pieniądze, kontakty, sponsorów – wyjawia smutną prawdę Henryk Biliński.
Wiele kosztów związanych jest niestety także z uszkodzeniami pojazdu spowodowanymi przez samego zawodnika. Henryk Biliński nie chce jednak nakładać na syna presji z tego powodu. – To dużo kosztuje, gdy Roman np. wypadnie z toru i wpadnie w kamienie, bo to zawsze są uszkodzenia, ale od pierwszego dnia, gdy zaczął się ścigać, nie rozmawiałem z nim na temat pieniędzy. On wie, że to dużo kosztuje, ale ja nie mówię mu, by prowadził z tego powodu ostrożniej, bo wtedy nie prowadziłby z sercem. On by myślał o pieniądzach, to by go paraliżowało, a to nie o to chodzi – podkreśla wyraźnie Biliński senior.
– Kilka dni temu Roman wjechał w kamienie i dzisiaj (w sobotę – przyp. red.) dostałem fakturę. Powiedziałem sobie jednak, że dzisiaj nie będę tego otwierał, spojrzę dopiero w poniedziałek, bo ja wiem, co tam jest. To jest motorsport! – śmieje się Henryk Biliński – Wolałbym, żeby grał w tenisa, bo to jest tańsze, ale on nie gra w tenisa, jest kierowcą wyścigowym – dodaje z uśmiechem. Cała rozmowa z Henrykiem Bilińskim do przeczytania TUTAJ.