- Dla mnie to praktycznie koniec rajdu - mówi "Hołek". Jego samochód Mini All 4 Racing na trasie z Iquique do Ariki w Chili prawie się rozleciał. Zaczęło się od awarii wspomagania kierownicy. Auto rajdowe to nie maluch na asfalcie, więc Hołowczyc musiał ciężko pracować by utrzymać kierunek jazdy. Przez godzine wraca z Jea-Markiem Fontin probowali awarię naprawić. Pomagał im przez chwilę Ricardo Leal dos Santos, ale pojechał dalej.
Ruszyli i kilkadziesiąt kilometrów dalej ugrzęźli w piachu. Znaleźli chętnych do wyholowania z wydmy, ale zerwała się lina holownicza i Mini wpadło w dół. Znów ciągnięci uszkodzili chłodnicę. Mechanicy z serwisowej ciężarówki długo naprawiali ich pojazd, na tyle się to udało, że Hołowczyc i Fontin doturlali się do mety etapu.
- Wszystko zaczęło się od pęknięcia niewielkiego przewodu w układzie wspomagania kierownicy. Ten sam układ steruje systemem podnoszenia samochodu, który pozwala wyjechać po zakopaniu się w piasku.Drugi raz z rzędu podium Rajdu Dakar mi ucieka. To już praktycznie koniec ścigania - mówi smutny "Hołek" - Ale nie poddajemy się, pojedziemy dalej.