Już w Hiszpanii przez opóźnienie w produkcji samochód Williamsa zamykał stawkę, a kierowcy nie mogli sprawdzić go dostatecznie dokładnie i jeździć na granicy możliwości maszyny – brakowało bowiem części zamiennych. Potem jeden z głównych inżynierów brytyjskiego zespołu zapewniał, że w Australii nie zabraknie niczego kierowcom. Tymczasem Kubica po dwóch treningach w Melbourne, w których zajął przedostatnie i ostatnie miejsce, wprost przyznał, że kłopoty nie odeszły. Na skandal zakrawa fakt, że części zamiennych znowu brakuje i otwarcie mówił o tym Robert w Australii. Przez to bolid prowadzi się źle, a kierowcy muszą siłą rzeczy oszczędzać samochód. I wyliczał wady samochodu.
– Samochód jest trudny w prowadzeniu. Balans nie jest najlepszy, brakuje przyczepności, niektóre części zostały uszkodzone, musieliśmy unikać wyboistych fragmentów, bo części nie mamy za dużo. Trzeba zrobić to, co się da w tych warunkach, jakie są, wycisnąć maksimum. W kwalifikacjach nie mamy z kim walczyć – gorzko podsumował nasz kierowca przed sobotnimi sesjami (o 4 rano trzeci trening, o 7 rano kwalifikacje).