Po GP Japonii w świecie Formuły 1 znowu zawrzało. Tym razem za sprawą protestu wystosowanego przez Racing Point. Szefowie tego zespołu złożyli oficjalne pismo do FIA, w którym oskarżyli Renault o nieregulaminowe rozwiązania. Według pisma Francuzi mieli stosować automatyczny system balansu hamulców opierający się na podstawie pokonanego dystansu okrążenia. Według przepisów za takie ustawienia odpowiedzialny jest kierowca i nikt inny. Zdaniem byłego kierowcy F1, Ralpha Schumachera, ingerencja z zewnątrz może dać ogromne korzyści i przewagę na torze. Opowiedział o tym na antenie Sky Germany. FIA nadzwyczaj poważnie potraktowała skargę i już zabezpieczyła bolidy Nico Hulkenberga i Daniela Ricciardo z toru Suzuka.
Jeśli rzekome oszustwa potwierdzą się w rzeczywistości, to oznaczać będzie to, że poszkodowane będą niemal wszystkie zespoły. Nie wiadomo bowiem jak długo Renault mogłoby stosować nieregulaminowe rozwiązania. - W normalnych warunkach to kierowca zajmuje się ustawianiem balansu hamulców. System kontrolowany elektronicznie może to robić znacznie szybciej i skuteczniej. Jeśli oskarżenia wysuwane przez Racing Point okażą się prawdą, pachnie to katastrofą dla Renault - mówił Ralph Schumacher. Jednocześnie młodszy ze sławnych braci-kierowców F1 ostrzegł, że jeśli wina zostanie udowodniona, to francuska stajnie może zostać zdyskwalifikowana z kilku wyścigów serii Grand Prix i zapłacić drakońską karę finansową w wysokości kilkudziesięciu milionów dolarów.
Z drugiej strony eksperci zastanawiają się, skąd Racing Point czerpało wiedzę na temat potencjalnych nieprawidłowości. Niektórzy przypuszczają, że Formuła 1 stoi u progu kolejnej wielkiej afery szpiegowskiej. Ralph Schumacher podejrzewa, że sprawa wynika z ludzkiej słabości. - Najbardziej oczywistym scenariuszem jest to, że ktoś dał im cynk. Wszystkie szczegóły poznamy najpewniej wtedy, gdy któryś z pracowników Racing Point lub Renault zmieni pracę - skomentował dobrze znający realia królowej sportów motorowych były kierowca.