W piątek Pieniążek i jadący z nim pilot Przemysław Mazur dwa razy wpadli w zaspę. Raz pomogli im się wydostać kibice, a za drugim razem samochód przekoziołkował w powietrzu. Ze względu na nieukończenie odcinka w wymaganym limicie czasu polska załoga została ukarana dodatkowymi dziesięcioma minutami. To w praktyce przesądziło, że walka o miejsce w pierwszej dziesiątce została przegrana.
W sobotę Polacy pojechali znacznie lepiej, plasując się na większości odcinków specjalnych w okolicach dziesiątego miejsca. – Do końca bez przygód się nie obyło, bo w jednym miejscu nas obróciło i straciliśmy trochę czasu, ale to nie ma już teraz większego znaczenia. Staram się nie zwalniać miejsca i jechać na tyle, na ile mnie stać. Myślę, że możemy się jeszcze sporo poprawić komentował Pieniążek.
W sobotę rajdowcy ścigali się po bardzo atrakcyjnych trasach, gdzie zaplanowano bardzo widowiskowe skoki, m.in. słynny Colin’s Crest, nazwany tak na cześć znakomitego niegdyś kierowcy rajdowego Colina McRae. Atrakcyjne trasy i szybcy kierowcy kolejny raz ściągnęli tłumy kibiców. - Czasami kibice tuż przed nami przebiegali przez drogą, co było niebezpieczne i szokujące. Nawet zdarzało się, że trzeba było zdjąć nogę z gazu. Ale oczywiście te tłumy fanów bardzo cieszą i motywują – dodał polski rajdowiec, startujący w barwach grupy Printsport Racing.
66. Rajd Szwecji zakończy się w niedzielę, a kierowcy mają zaplanowane jeszcze trzy odcinki specjalne. W najwyższej klasie WRC blisko zwycięstwa jest znakomity Belg Thierry Neuville (Hyundai i20 Coupe), który przed ostatnim dniem ma ponad 22 sekundy przewagi nad Irlandczykiem Craigiem Breenem (Citroën C3). Zaskakująco daleko, bo na dziesiątym miejscu, sklasyfikowany jest mistrz świata, Francuz Sebastien Ogier (Ford Fiesta).