Po nieprawdopodobnej pogoni Jarosława Hampela, który w Lesznie spisuje się rewelacyjnie, w końcu dopadamy Australijczyków. Zrównujemy się z nimi punktami na jeden wyścig przed końcem zawodów! Euforię kibiców studzi nieco to, że w ostatnim biegu ma jechać Tomasz Gollob - tego dnia zdecydowanie najsłabszy w ekipie. Zdesperowany Gollob, który wcześniej notorycznie przyjeżdżał ostatni, na decydujący bieg pożycza motocykl od Krzysztofa Kasprzaka. Na cudzej maszynie Gollob wyrywa spod taśmy i nie daje się nikomu dogonić. Stadion szaleje - Polska mistrzem świata! To cudowne zakończenie szalenie nerwowego weekendu.
Najgorszy wróg - deszcz
W Lesznie zaczęło lać w sobotnie popołudnie, na godzinę przed wyznaczonym startem imprezy. Ściana wody zamieniła tor Stadionu im. Smoczyka w bajoro. Sędziowie rozłożyli ręce, finały przełożono na 11.00 w niedzielę. Tymczasem całą noc lało, a na stadionie trwała walka. Tor przykrywano plandekami, zmoknięci ludzie ze szczotkami ściągali z nich wilgoć. Padać przestało o 9.00 rano, a o 11.00 nastąpił start.
Nasi zaczęli zawody z impetem. Mimo zaskakująco marnej jazdy Golloba w 4. biegu i wykluczenia Miedzińskiego w 5., po pierwszej serii przegrywaliśmy tylko z rewelacyjnie spisującymi się Szwedami. Po drugiej serii nasi byli na prowadzeniu o punkt przed Australią. Ale od 11. biegu zaczął się dramat. Gollob kończył jako ostatni, Piotr Protasiewicz się przewracał, Adrian Miedziński miał kryzys. Dystans do odjeżdżających Australijczyków trzymali tylko Hampel i Kasprzak. Ale dystans rósł, "Kangury" miały nawet sześć oczek przewagi.
- Po kilku kolejnych porażkach byliśmy troszkę podłamani - przyznaje Kasprzak.
Znowu ulewa
Wtedy z odsieczą przyszedł deszcz. Ulewa przerwała zawody po 20. biegu, usuwanie wody trwało półtorej godziny. Po tej przerwie nasza drużyna wyszła na tor odmieniona. W dwóch kolejnych biegach (raz jako joker) Hampel zdobył 7 punktów. Na tablicy pojawiło się: 41 - Australia, 41 - Polska. O wszystkim miał zdecydować ostatni, 25. wyścig. Ten z Gollobem na pożyczonym motocyklu...
- Jak wyglądał ten ostatni bieg? Wygrałem start, zobaczyłem, że obok nie ma Adamsa i pognałem do przodu - śmieje się Gollob. - I proszę wybaczyć nam gorsze biegi, te które nie wyszły. Jesteśmy najlepsi na świecie! Niech tak zostanie przed długie, długie lata! - raduje się jeden z polskich mistrzów świata.
Drużynowy puchar świata:
1. POLSKA 44 pkt
2. AUSTRALIA 43
3. SZWECJA 36
4. ROSJA 35
Polscy bohaterowie Krzysztof Kasprzak (25 l.) Naśladuje ojca
Pochodzi ze sportowej rodziny. Jego ojciec - Zenon, był przed laty zawodnikiem Unii Leszno. Krzysztof od najmłodszych lat towarzyszył tacie w parku maszyn. Wszystko po to, by zastąpić ojca w zespole z Leszna. Licencję żużlową zdobył w 2000 roku. W 2007 roku prezydent Lech Kaczyński uhonorował Kasprzaka Złotym Krzyżem Zasługi za sukcesy w sporcie.
Piotr Protasiewicz (34 l.) Narciarz i kierowca
Karierę sportowca zaczynał od... narciarstwa alpejskiego! Wystartował nawet w finale Spartakiady Młodzieży w Szczyrku. Przed laty chciał również zostać kierowcą Formuły 1, jako dziecko namiętnie startował bowiem w zawodach kartingowych. Urodził się w Zielonej Górze, żonaty z Kasią. Dzieci - Oliwia (6 l.) i Piotr (4 l.).
Jarosław Hampel (27 l.) Zapalony nurek
Bohater zawodów w Lesznie to fan nurkowania. Zaczęło się od wycieczki do Turcji przed kilkoma laty. Od tamtej pory Hampel nie wyobraża sobie wakacji bez podwodnych przygód. Przekonał się, że to bardzo niebezpieczny sport, bo podczas jednego z zanurzeń zabrakło mu powietrza w butli. Na szczęście podłączył się pod butlę zapasową kolegi. Hampel ma córkę Nadię. Żona - Patrycja.
Tomasz Gollob (38 l.) Uwielbia futbol i BMW
Od lat największa gwiazda polskiego żużla. Ale jego ulubionym sportem jest... piłka nożna. Nie może się też obejść bez najlepszego jego zdaniem samochodu - BMW. Zapowiada, że chce się ścigać nawet do pięćdziesiątki! - Spokojnie, nie jestem antykiem - powtarza na każdym kroku. Ma żonę Brygidę i córkę Wiktorię. Jego brat, Jacek, również jest żużlowcem.
Adrian Miedziński (24 l.) Twardy Miedziak
Karierę żużlowca rozpoczynał na trybunach stadionu w Toruniu jako kibic. Wówczas furorę w tamtejszym klubie robił jego ojciec, Stanisław. Egzamin na licencję żużlową zdał bez problemu, ale miał bardzo utrudnione zadanie. Popularny "Miedziak" musiał jeździć bowiem ze złamanym kciukiem! - I tak byłem najszybszy - cieszy się młody talent polskiego żużla.