Held nie dał rady. To chyba najlepsze podsumowanie walki o pas mistrzowski. Polski fighter próbował dokonać niemożliwego i zderzył się ze ścianą. W starciu z silniejszym i większym Willem Brooksem, nasz przedstawiciel w organizacji Bellator, obrał zgubną taktykę. Nastawił się na nokaut i został skutecznie obity przez potężnego Amerykanina.
Held wygrał tylko pierwszą rundę
Pierwsze starcie dawało nadzieje. Held był szybszy i aktywniejszy. Wygrywał w stójce, dominował w parterze i szukał sposobu na założenie dźwigni. Wojownik z USA wydawał się mocno zaskoczony podobnym obrotem sprawy. Na tyle, że od drugiej rundy to on przejął inicjatywę. Skuteczne obalenia kompletnie rozbiły naszego zawodnika, który pierwszy raz w karierze walczył na dystansie pięciu rund.
I o ile technicznie dorósł do walki o najwyższe laury, o tyle kondycyjnie wypadł blado. W czwartej i piątej rundzie energii już zabrakło. Brooks nie walczył znakomicie, daleki był od życiowej formy, ale nie miał większych problemów, by blokować kolejne chaotyczne ataki Polaka. Tym bardziej, że tym brakowało nie tyle nawet siły, co przede wszystkim szybkości. W pewnym momencie doszło wręcz do absurdu. Polak złapał nogę Amerykanina, próbował wykonać obalenie rywala, ale nieoczekiwanie... to on upadł na plecy.
Marcin Held dla "SE": Grzeczni chłopcy też potrafią walczyć!
Po końcowym gongu wątpliwości nie było. Will Brooks zasłużenie obronił pas mistrzowski, a Marcin Held w czternastym pojedynku w karierze odniósł czwartą porażkę.