Dziś w Pionkach siódma odsłona Gromdy, na której w finale o 100 tysięcy złotych powalczą Bartłomiej "Balboa" Domalik i Dawid "Maximus" Żółtaszek.
Wcześniej kibice zobaczą kolejny turniej, który wyłoni siódmego ćwierćfinalistę rywalizacji o pierwszy, historyczny pas mistrza Gromdy. W drabince zaszła jedna zmiana, spowodowana właśnie problemami ze zdrowie.
Spektakularne wideo! Tak doszli do finału Gromdy, co za nokauty! Powalczą o 100 tysięcy złotych
- Wyleciał nam jeden bardzo dobry zawodnik. Był problem z torbielem w głowie i zdecydowaliśmy komisyjnie, że nie ma szans cokolwiek ryzykować, gdy wszystko się nie zgadza w stu procentach. Mógł mu spokojnie lekarz podpisać papiery, ale podjęliśmy decyzję, żeby on sobie poradził z problemami zdrowotnymi i być może wystąpi na jednej z kolejnych imprez. Nie chcemy ryzykować, bo wiemy że w sportach walki dzieją się różne rzeczy - powiedział nam Borek.
Jeden z szefów Gromdy zapewnia, że do badań w tej federacji podchodzi się niezwykle poważnie.
- Na gołe pięści walczy się na całym świecie - w Ameryce, w Wielkiej Brytanii czy Rosji. U nas nikt nie przystąpi do turnieju bez całego kompletu badań, bez dokumentacji medycznej, bez MRI, bez zrobienia skanu głowy. Umiera się w ringu bokserskim, w klatce MMA, można umrzeć przy okazji innych dyscyplin sportów walki, ale jako organizator musisz mieć przekonanie, że zrobiłeś wszystko, by tym ludziom zapewnić bezpieczeństwo. I dlatego skrupulatnie pochodzimy do badań. Ja nie wiem, czy coś się kiedyś stanie, odpukać oby nie, natomiast musisz, nie tylko prawnie, ale też moralnie sam w sobie mieć przeświadczenie, że zrobiłeś wszystko, by dopuścić do rywalizacji ludzi absolutnie zdrowych i gotowych do tego, by walczyć - dodał Borek.