Wilder zmiażdżył Stiverne'a. To była miazga. Szturm. Sierpowe Amerykanina zrobiły spustoszenie w defensywie rywala, który padł na deski, a później długo dochodził do siebie. Próbował wstać, ale nogi odmówiły posłuszeństwa. "The Bronze Bomber" sprawił, że 39-latek na kilkadziesiąt sekund odfrunął do innej galaktyki.
Po walce triumfował promotor Amerykanina Lou DiBella. Natychmiast wyzwał Anthony'ego Joshuę. - Nikt nie dysponuje taką siłą jak Wilder. Jest najgorszym koszmarem Joshuy. Ułoży go do snu, jak ułożył Stiverne'a. Kibice boksu zasługują na tę walkę. Musi do niej dojść - powiedział.
Wilder to mistrz świata federacji WBC. Joshua ma pasy WBA, IBO i IBF. Obaj panowie zdają się powoli dążyć do boju. Wilder prowokował już Brytyjczyka na konferencjach prasowych. - Jestem numerem jeden i jeśli Joshua uważa inaczej, niech się ze mną sprawdzi - powiedział ostatnio. Co na to Joshua? Na razie milczy, zdając sobie sprawę, że przy ewentualnych negocjacjach to on będzie rozdawał karty. To on ma na swoim koncie Władimira Kliczkę i to jego traktuje się jako "numer jeden" wagi ciężkiej.
A Wilder? Po trzech kolejnych odwołanych walkach - z Aleksandrem Powietkinem, Luisem Ortizem i Andrzejem Wawrzykiem - na razie wciąż buduje swoje nazwisko. Co oznacza, że w razie ewentualnego pojedynku z Joshuą liczyć będzie mógł jedynie na finansowe "ochłapy". I właśnie one mogą sprawić, że na bój Wildera z Joshuą jeszcze trochę poczekamy.